Wspomnienia 1940-1951 Stanisława Cęckiewicza odc. 2
|
Stanisław Cęckiewicz ps. Czarny 1942 (fot. zbiory IKP) |
Proszowice, 18-07-2018
Wspomnienia opracował Zdzisław Kuliś, zapraszamy do lektury:
odcinek 2
Jak już wspomniałem wyżej w domu było nas pięciu synów oraz jedna córka i wszyscy należeliśmy do organizacji. Przez cały więc czas okupacji, do dnia wyzwolenia to jest do 17.1.1945 roku siedzieliśmy jak na wulkanie, który lada chwila może wybuchnąć. Konspiracja w małym miasteczku, gdzie "wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą" była wielce utrudniona. Dla zobrazowania sytuacji podam fakt, że kiedy w marcu 1944 roku dowódca wyżej wymienionego oddziału "Grom" zapukał do drzwi samotnego domu na skraju Nowego Brzeska, otrzymał dokładne informacje gdzie otrzyma pomoc i schronienie.
Ale wracając do nalotu:
Wyszedłem przed dom i nie zobaczyłem ani jednego człowieka. Dymy unosiły się w różnych stronach. Zauważyłem też niewielki dym obok stodoły sąsiada mojej babci, u Jana Kalafarskiego. Pobiegłem tam z wiaderkiem piasku i zasypałem ognisko wyrzucające snopy iskier. Trwało to krótko, ale już samolot zatoczywszy koło był nad moją głową i pilot widząc co robię, zrzucił kolejną bombę, która spadła dwa metry od mojej osoby. Usłyszałem odgłos jak grochem o ścianę. Posłał mi kilka kulek. Zdążyłem odskoczyć za róg domu i kiedy zniknął z oczu zasypać pulsujący ogień. Znów posypała się seria i kolejny, trzeci zapalnik spadł na podwórko domu babci Kudelskiej, ale tam na szczęście czuwała służąca Irena z wiadrem piasku. Mocno dziękowałem Bogu za to, że zgromadziliśmy piasek, że byłem w domu, że Stary rynek ocalał. Niezagaszony pierwszy zapalnik przy stodole mógł zniszczyć cały Stary Rynek o zwartej zabudowie z drewnianymi domami.
Przeprowadzona akcja w Nowym Brzesku obnażyła słabość organizacyjną naszych partyzantów i ich dowódców. Przygotowanie zasadzki w samym miasteczku, małymi siłami i bez wcześniejszego uzgodnienia przez dowódcę LSB i BCH Stanisława Szczepanika z dowódcami AK "Betehy" i "Skiby", było wielce ryzykowne i nieprzemyślane. Wyjaśnić bowiem należy, że oddział dyspozycyjny AK plutonowego "Kolby" przypadkowo włączył się do walki. Był on przygotowany dla zapewnienia mieszkańcom Brzeska bezpieczeństwa przed elementami przestępczymi i dla ochrony mienia publicznego przed złodziejami. Posterunki policji w całej Republice Proszowicko - Pińczowskiej [Kazimiersko-Proszowickiej Rzeczpospolitej Partyzanckiej] były rozbrojone.
Słysząc strzały, plutonowy oddziału dyspozycyjnego "Kolba" (będący w tym czasie na podwórku za restauracją Puchalskiego), w ostatniej chwili zdążył ustawić na stanowiskach ogniowych nie zaprawionych w bojach żołnierzy, którzy z wielką odwagą mimo silnego ognia przejeżdżających żandarmów, skutecznie razili ich ze swoich stenów. W świetle zaistniałych faktów należy negatywnie ocenić poczynania dowódcy LSB, który po krótkiej walce z zasadzki wycofał się w nieznanym kierunku.
Początkowa radość z pomyślnych wieści z terenu pińczowskiego i z odniesionych zwycięstw w walkach z żandarmerią niemiecką i ukraińską przygasła. Niemcy zorientowali się, że pozostawienie tak znacznych sił partyzanckich w terenach przyfrontowych stwarza poważne zagrożenie. Pod bronią w miesiącu lipcu 1944 r. znajdowało się w całym obszarze pińczowskim zwanym w tym czasie "Republiką Pińczowską" (obejmującym miejscowości Brzesko Nowe, Proszowice, Koszyce, Kazimierza Wielka, Działoszyce, Książ Wielki, Pińczów) kilkanaście tysięcy żołnierzy AK, BCH, AL. i PPR.
|
symbol Rzeczpospolitej Partyzanckiej 1944 (fot. zbiory IKP) |
I rzeczywiście nie trzeba było długo czekać. Drużyny AK, BCH po otrzymaniu informacji o nadciąganiu do Brzeska ze strony Krakowa silnego zmotoryzowanego oddziału wermachtu, wycofały się z miasteczka początkowo do wsi Mniszów, a później do wsi Jaksice, gdzie ulokowano się w budynkach tamtejszego majątku. Do Brzeska tymczasem po wspomnianej burzy wtargnęli Niemcy. Miasteczko było prawie puste. Ludzie obawiając się pacyfikacji pozostawili cały dobytek, a sami kryli się w ogrodach i uciekali w pola.
Do pacyfikacji na szczęście nie doszło. Do oficera prowadzącego oddział podeszła z białą chustką w ręce Niemka, mieszkanka Brzeska, która jeszcze przed wojną wyszła za Polaka (o nazwisku Czerwiec) i która cały czas okupacji mieszkała w Brzesku. Pani Czerwiec zapewniała oficera, że oddziały partyzantki, które zaatakowały Carla z jego ludźmi były z terenów obcych i prosiła o nie robienie krzywdy tutejszej ludności. Czy to miało jakiś wpływ, czy też Niemcy nie czuli się dostatecznie silni i obawiali się zaczajonych gdzieś oddziałów partyzanckich, faktem jest jednak, że do rozlewu krwi nie doszło i ludność miasteczka ocalała.
Luka jaka przez krótki okres wytworzyła się pomiędzy frontem, a Krakowem zaczęła się zapełniać. Partyzantka Republiki Pińczowskiej [Kazimiersko-Proszowickiej Rzeczpospolitej Partyzanckiej] zaczęła być atakowana przeważającymi siłami nieprzyjaciela. Ruchy naszych oddziałów śledziły samoloty krążące bez przerwy w powietrzu. Na jeden z oddziałów wermachtu posuwających się od Krakowa w stronę Skalbmierza gdzie trwała pacyfikacja ludności miasta i walka żołnierzy AK z nieprzyjacielem zrobiono zasadzkę we wsi Jaksice.
Zasadzka przygotowana była przez dowództwo IV batalionu 120 p.p. AK z Koszyc. Brali w niej udział również partyzanci z Nowego Brzeska pod dowództwem "Beteha" w tym ja i mój młodszy brat Witold. Za zakrętem szosy pod Jaksicami samochody wroga zostały zatrzymane przez zaporę z bron i jednocześnie zasypane strzałami z ukrycia. Wynik walki to zdobyte 2 samochody ciężarowe, jeden samochód osobowy, dwa motocykle, granaty i amunicja. Do niewoli dostało się dwóch rannych oficerów i dwóch żołnierzy. Ze strony AK strat nie było.
W godzinach popołudniowych wzmocnione oddziały niemieckie wróciły z siedmioma samochodami z około 200 żołnierzami. Nasz oddział nie dał się zaskoczyć, lecz tym razem atak był niezwykle silny i zmuszeni byliśmy do wycofania się z zajętych stanowisk. Niemcy nas nie ścigali. Po zabraniu swoich rannych i zabitych zawrócili do Nowego Brzeska. W tym boju jeden strzelec ckm-u został zabity, a drugi ranny. Obaj z oddziału "Niebory".
Po wycofaniu się z Jaksie nastąpiła dekoncentracja. Oddział "Niebory" udał się w stronę Koszyc, a pluton do którego zostałem przydzielony do Nagorzan. Bój pod Jaksicami w dniu 5.08.1944 roku zakończył się niedopuszczaniem posiłków nieprzyjaciela pod walczący Skalbmierz. W dniu 6.VIII 1944 r. o godzinie 3:00 nad ranem wyruszyliśmy okrężnymi drogami polnymi w stronę Kazimierzy Wielkiej na pomoc tamtejszym oddziałom AK. Do miasta nie udało się nam zbliżyć. Sytuacja w tamtych stronach zaczęła się diametralnie zmieniać. Ruszył front wojsk radzieckich pomiędzy Baranowem, a Sandomierzem. Dla opanowania sytuacji ściągnięto rezerwy wermachtu z Holandii i Węgier. Bitymi drogami jechały bez przerwy czołgi, działa, samochody pancerne, żołnierze w samochodach. Żandarmeria niemiecko - ukraińska zaktywizowała się i przy pomocy samolotów zaczęła oczyszczać teren. Nasz oddział wraz z rozbitkami innych oddziałów walczących w rejonie Kazimierzy zmuszony został do wycofania się w rejony zalesione, mniej dostępne dla nieprzyjaciela. Tam dowiedzieliśmy się o tragedii miasta Skalbmierz.
Akcja "Burza" objęła wprawdzie okolice Proszowic, Miechowa, Nowego Brzeska, Koszyc, Kazimierzy Wielkiej, Pińczowa i Skalbmierza, ale najwięcej rozbrojonych posterunków było od Koszyc do Skalbmierza. Żandarmeria niemiecka w Miechowie mając do dyspozycji oddziały Ukraińców, chciała stłumić powstanie. Zaplanowano pacyfikację Skalbmierza i zrealizowano ją w dniu 5.VIII 1944r. Miasto zostało spalone, a złapana ludność była rozstrzeliwana. Zabitych zostało 86 mieszkańców. Straty w ludziach były by znacznie większe, lecz determinacja partyzantów i ich odwaga, zmusiły bandytów po całodziennej walce do opuszczenia zniszczonego miasta. Jak wynika z danych kronikarskich w walce brało udział około 400 partyzantów i około 900 Niemców i Ukraińców. Poległo czterdziestu naszych żołnierzy, a nieprzyjaciela sześćdziesięciu dwóch. Widząc, że sytuacja dla partyzantów staje się coraz trudniejsza, dowódcy trzech oddziałów, którym się udało wycofać z okrążenia postanowili nocą wrócić na swoje tereny.
W naszym przypadku nocą 8.VIII dotarliśmy do Nagorzan, gdzie zostawiliśmy broń, a sami pojedynczo udaliśmy się do naszych domów. Zaznaczyć należy, że na terenie Kazimierzy, Pińczowa, Skalbmierza było w tym czasie pod bronią kilka tysięcy partyzantów. Znaczna część wycofała się do tamtejszych dużych lasów (Sancygmorskich, Stradomskich i Chroberskich) skąd wypadami nękali nieprzyjaciela aż do zimy to jest do czasu gdy front radziecki uderzył wszystkimi siłami.
Upadało Powstanie Pińczowskie [Kazimiersko-Proszowicka Rzeczpospolita Partyzancka], wojna nie była jednak skończona. Liczne oddziały niemieckie zajęły się zwalczaniem grup dywersyjno-partyzanckich, ściąganiem kontyngentów, budową fortyfikacji. Wytyczono linie obronne. Jedna z nich przebiegała obok Brzeska Nowego. W samym Brzesku rozpoczęto budowę mostu na Wiśle, który ukończono w ciągu trzech miesięcy. Poza tym rozpoczęto budowę fortyfikacji (bunkrów, wałów przeciwczołgowych itp.) na lewym brzegu Wisły w promieniu kilku kilometrów od naszej miejscowości. Według zarządzenia władz okupacyjnych w pracy tej winna być zatrudniona cała ludność miejscowa w wieku od lat 14 do 60.
|
Witold Cęckiewicz ps. Kropidło (fot. zbiory IKP) |
Z młodszym moim bratem Witoldem otrzymaliśmy rozkaz od "Beteha" sporządzania sukcesywnie szczegółowych planów fortyfikacji i przesyłania ich do Nagorzan. Praca była trudna i niebezpieczna. Po porozumieniu się z sołtysem Zawartką postaraliśmy się, aby inżynier prowadzący te prace przeniósł się do lepszej kwatery w naszym domu, gdzie daliśmy mu duży pokój, który sąsiadował z pokojem zajmowanym przez nas. Chcieliśmy go mieć pod naszą obserwacją. Brat mój, znający język niemiecki został przedstawiony przez sołtysa jako nadający się na tłumacza. Inżynier był Austriakiem, właścicielem ziemskim i miłośnikiem koni. W naszym gospodarstwie były trzy konie, z których jeden był to czystej krwi arab i tego inżynier sobie upodobał. Po przyjeździe z pracy lubił przebywać w stajni gdzie karmił go i czyścił.
Nieprzypadkowo opisuję tak błahe sprawy. Wykorzystywaliśmy tę jego słabość. Gdy był zajęty koniem wystarczyło parę minut by jeden z braci obserwował go, a w tym czasie Witold aparatem fotograficznym robił zdjęcia z planów fortyfikacji, nad którymi Austriak nocami pracował. Inżynier polubił mojego brata, który był mu pomocny w pracy, a oto przecież chodziło. W efekcie, co kilka dni szczegółowe szkice posuwających się prac fortyfikacyjnych dostarczaliśmy do rąk dowódcy "Beteha". Dla wyjaśnienia nadmienić należy, że za sporządzanie planów odpowiadał brat Witold, a za dostarczanie ich do dowódcy brat Antek, instruktor szkoleniowy kolega ST. Petersom i ja.
Nieprzypadkowo tak poważne zadanie zlecono Witoldowi. Przed wojną był gimnazjalistą. Okupant zawiesił działalność średnich szkół i wyższych uczelni. Powołał natomiast szkołę zawodową pod nazwą Państwowa Szkoła Budownictwa w Krakowie. Wykładowcami byli profesorowie ze Lwowa (krakowskich profesorów wywieziono do obozów pracy), którzy poszerzonym materiałem chcieli przygotować uczniów jako przyszłych studentów uczelni inżynieryjno technicznych. Dodam, że po ukończeniu szkoły, brat na zlecenie wójta gminy N.B wykonał szczegółowe plany zarówno miasteczka jak i wsi należącej do gminy i miał rozeznanie w terenie.
cdn.
Stanisław Cęckiewicz
Kazimiersko-Proszowicka Rzeczpospolita Partyzancka
Kiedy nastał lata miesiąc drugi
I kłosy zbóż prawie już dojrzały,
Trwał wojny kolejny rok długi,
Gdy wojska wroga zajęły kraj cały.
Dla miasta Kazimierzy Wielkiej
I wszystkich mieszkańców jego,
To rocznica akcji zwycięskiej,
Lipca dwudziestego siódmego.
Gdy Niemcy w popłochu uciekali,
Obawiając się ataku podziemia
W szkole Ukraińcy pozostali,
Nie kryjąc swego uzbrojenia.
Trzeba było wroga wypędzić,
Tak, by nie oddać strzału żadnego.
Przy tym swoich ludzi oszczędzić
I sierżant "Odwet" dokonał tego.
W tym dniu Kazimierza wolną została.
Wraz z radościami i smutkami swymi.
To cukrowniana miejscowość mała,
Jeszcze jeden wolny skrawek Polskiej Ziemi.
Zaczęły jawnie działać urzędy wojskowe
I instytucje administracji publicznej.
Na budynkach wywieszono flagi narodowe.
Uruchomiono punkty sprzedaży detalicznej.
Tutaj wolna Rzeczpospolita powstała.
Kazimierską Stolicą Sił Powstańczych nazwana.
A, że najsilniejszy ośrodek dyspozycyjny miała,
Kazimiersko - Proszowicką Rzeczpospolitą została.
Zdzisław Kuliś; Donosy, lipiec 2012
|
|
|