Proszowice, moja młodość - życie po maturze odc. 8
|
Górnośląska 14 (fot. pl.m.wikipedia.org) |
Proszowice, 5-04-2023
Mój współlokator w akademiku na Górnośląskiej odcinek 8
Pierwsze półrocze 1954 roku spędzałem na urlopie dziekańskim w rodzinnym domu w Proszowicach, czekał mnie wyjazd do Warszawy w celu wznowienia studiów od nowego roku. Po wakacjach rok akademicki (1954/55) rozpocząłem od wizyty w Dziekanacie, tam dowiedziałem się, że jestem na liście kandydatów do Domu Akademickiego na ul Górnośląskiej 14.
Byłem po poważnej operacji kręgosłupa, znalazłem się więc w gronie studentów, którym ze względów zdrowotnych zapewniano lepsze warunki mieszkaniowe niż w innych domach studenckich. Mieszkali w nim studentki i studenci różnych uczelni warszawskich, wyżywienie było lepsze i dyscyplina większa niż w innych akademikach! Dostałem pokój dwuosobowy, miałem w nim prawo zamieszkać od 5 października z nieznanym mi współlokatorem.
Przyjechałem w terminie, otrzymałem klucze do pokoju i informację, że współlokator już tam jest. Przyjechał wcześnie rano z Bielska - Białej i śpi. Wszedłem do pokoju, byłem ciekaw nowej znajomości - i nie zawiodłem się, była naprawdę interesująca!
Jestem Andrzej Dzierżyński powiedział przedstawiając się nowy kolega. Widząc moje zaskoczenie dodał - Feliks to brat rodzony mojego dziadka. Jestem synem Olgierda i Julii.
|
|
fragmenty drzewa genealogicznego Andrzeja Dzierżyńskiego (źródło: zbiory autora) |
Były to czasy w których nazwisko mojego współlokatora robiło na każdym duże wrażenie. Na mnie również. Pamiętałem opowiadania taty z czasów jego młodości o złowrogim Feliksie szefie "czerezwyczajki" i "GPU". Oboje moi rodzice pochodzili z polskiej rodziny na Białorusi, znali więc dobrze to nazwisko.
Starszy brat mojego ojca, Władysław Zbieranowski został rozstrzelany w 1919 r w Bobrujsku przez funkcjonariuszy tych organów! Należał do grupy młodzieży gimnazjalnej w Bobrujsku związanej z POW-em, przez kogoś zostali zdradzeni i w wyniku śledztwa skazani na śmierć przez bolszewików. Dziadek Aleksander błagał komisarzy na kolanach o życie syna, kazali mu przyjść następnego dnia obiecując, że mu go oddadzą - gdy przyszedł o świcie dowiedział się, że właśnie zostali wszyscy rozstrzelani w bobrujskiej twierdzy.
Wzmianka o tym znajduje się w tzw. Cegiełkach Wawelskich, oraz w informacji nieznanego mi autora zamieszczonej w "Tygodniku Illustrowanym" z 6 lipca 1922 r.
|
tzw. Cegiełki Wawelskie (źródło: zbiory autora) |
|
"Tygodnik Illustrowany" z 6 lipca 1922 r. (źródło: bcul.lib.uni.lodz.pl) |
W tej sytuacji było mi trudno osiągnąć typowy dla studentów stopień bezpośredniości wobec kolegów, z którymi razem się mieszka.
Bliżej zapoznaliśmy się dopiero po jakimś czasie. Ponieważ obaj chodziliśmy na różne zajęcia na swoich uczelniach, on na Uniwersytet a ja na Politechnikę, na rozmowy zostawały nam tylko wieczory. Powoli poznawałem dzieje jego krewnych. Było dla mnie zaskoczeniem, że tak wielu z nich było związanych, w sensie pozytywnym z polską kulturą.
Jeszcze będąc na urlopie zdrowotnym w domu w Proszowicach czytałem książkę napisaną przez Feliksa Dzierżyńskiego "Listy do siostry Aldony". O skutkach działalności Feliksa jakie ona miała na losy mojej rodziny w tym czasie jeszcze nie wiedziałem, dopiero kilkadziesiąt lat później udało mi się powiązać z sobą wspomnienia mojego taty i innych krewnych z wiadomościami z internetu przy opracowywaniu naszego drzewa genealogicznego.
Z Andrzejem Dzierżyńskim mieszkaliśmy zresztą krótko, zdążyliśmy tylko pogadać o naszych niektórych kłopotach zdrowotnych i po kilku tygodniach wspólnego mieszkania w akademiku rozstaliśmy się. Pozostałem sam w pokoju, Andrzej się gdzieś przeniósł, później go już nie spotkałem.
Włodzimierz Zbieranowski
|
|
|