Pierwszy uczeń...
|
(fot. Henryk Pomykalski) |
Proszowice, 25-04-2024
Cmentarze parafialne w naszym regionie są zadbane. Stare grobowce, o unikalnym pięknie, zanikają. Tylko nieliczne zachowują oryginalną urodę. Dominują nowe. Część z nich to rodzinne mauzolea. Wpatruję się w napisy. Niemal na wszystkich są odniesienia religijne i skromne dane, imię i nazwisko, daty urodzin, wiek zmarłego, niekiedy fotografia. Niewiele mówią o ich życiu i dokonaniach.
Często swoim życiem zasłużyli aby dopisać: był żołnierzem w wojnie z bolszewikami, wojnie obronnej w 1939 roku czy też żołnierzem AK lub BCH... Brakuje mi tych informacji. Stanowiłyby dodatkowe piękno cmentarzy a także wpływałyby na patriotyczne wychowanie społeczeństwa...
|
Łetkowice, grobowiec Teodozji i Bolesława Dejworków (fot. Henryk Pomykalski) |
|
Roman Mazurek (źródło: zbiory autora) |
Odwiedziłem cmentarz w Łętkowicach, położony za wsią na pagórku by zapalić znicz i zmówić Wieczne... nad zmarłymi, Eleonorą i Józefem Pabianami. Eleonora, córka osadnika wojskowego na Kresach, wywieziona została przez bolszewików głąb Syberii. Po zakończeniu wojny szczęśliwie wróciła do Polski. W Zespole Szkół Rolniczych w Piotrkowicach Małych, uczyła języka rosyjskiego. Jej mąż Józef Pabian, rodem z Łętkowic znał historię swojego środowiska jak nikt inny. Barwnie o niej opowiadał.
Po ukończeniu I LO im. Nowodworskiego i Wyższej Szkoły Rolniczej w Krakowie był nauczycielem w Zespole Szkół Rolniczych w Nakle. W Piotrkowicach, jako zastępca dyrektora, a bardziej jako dyrektor w pierwszym roku funkcjonowania szkoły stał się ważną osobowością wykształcającą poziom nauczania i wychowania, dziś Zespołu Szkół im. E. Godlewskiego w Piotrkowicach Małych, któremu niedawno minęło już 50 lat...
W ich bliskim sąsiedztwie znajduje się grobowiec z oryginalnym, na pionowej płycie, rysunkiem i napisem: Tedozja i Bolesław Dejworkek. Bolesława Dejworka starszego i dystyngowanego Pana, absolwenta Uniwersytetu Ludowego bodaj w Szycach, poznałem z początkiem lat 70-tych XX wieku podczas zjazdu byłych partyzantów BCH z naszego regionu w Piotrkowicach Małych. Imponowali mi Ci, kiedyś partyzanci BCH. To oni wespół z AK stworzyli Rzeczpospolitą Kazimiersko - Proszowicką 1944 roku. Oni również na dołach organizacyjnych ZSL tworzyli wartość tej organizacji.
B. Dejworek, wówczas redaktor naczelny "Wieści" posiadał rozległa wiedzę o historii naszego regionu. Mimo, że w okresie studiów byłem blisko związany z wielkim historykiem, Marianem Tyrowiczem i znałem jego dorobek naukowy, w tym monumentalne dzieło "Towarzystwo Demokratyczne Polskie", to on zwrócił mi uwagę na braci Biechońskich z Proszowic.
B. Dejworek w redagowanych przez siebie "Wieściach" (26 X 1969 rok) opublikował artykuł "Pierwsza lekcja w Piotrkowicach Małych". Cytuję: [...] Może dobrze będzie przypomnieć pewne zdarzenie które miało miejsce na polach między obecnym placem budowy (szkołą) a wsią Koniusza. Było to w kwietniu 1943 roku, podczas okupacji. Niemcy przywieźli w kajdanach Romana Mazurka - wiciarza, rodem z Prandocina. Zabito mu brata, ojca i jego katowano w miechowskim więzieniu, gdyż gestapo chciało wydobyć nich wiadomości o partyzanckiej organizacji i o miejscu przechowywania broni. Niemcy przypuszczali, że właśnie w lesie pod Koniuszą jest schowana broń.
Przywiezionemu kazali wskazać miejsce. Prowadzono Romka Mazurka tędy i tamtędy po lesie i po okolicznych polach gdzie fornale bronowali pod siew. Mazurek przyglądał się rosłym, wypoczętym koniom i po chwili namysłu skierował się, jakby sobie przypominając, do lasu. Wskazał grubsze niż inne drzewo i powiedział, że tu należy kopać. Spędzeni z pobliskich chałup ludzie rozkopali obszerny i głęboki dół, ale nie trafili na nic. Wówczas Mazurek zażądał, żeby mu dano rydel i oczywiście rozkuto ręce, sam poszuka. Żandarmi nie obawiali się podstępu, ich więzień przeszedł ciężkie katusze, był wycieńczony, zdjęli mu kajdany. Najbliższy Niemiec, rąbnięty w głowę, osunął się do dołu. Mazurek chwycił jego automat i przepędził resztę konwoju. Wystrzeliwszy wszystkie naboje rzucił się w pole licząc, że z pomocą koni uda się uciec bodaj za najbliższy pagórek a potem między domy i drzewa nad Szreniawę. Fornal zrozumiał o co chodzi i już odprzęgał konie. Niestety Mazurka dosięgła przy tym zaprzęgu niemiecka kula, zginął mając dwadzieścia lat, tyle ile sobie będą liczyć uczniowie [...].
Świadkiem tego wydarzenia był Łukasz Grzywacz - Świtalski, pierwszy Inspektor Obwodu Miechowskiego. W pracy "Z walk na Podkarpaciu" wydanej przez Instytut Wydawniczy PAX w 1971 roku pisał: [...] Jesienią 1942 roku, zatrzymawszy się na kilka dni w Koniuszy wybraliśmy się (z żoną) na zwiedzenie starej kopalni siarki w zagajniku, przy drodze biegnącej z Koniuszy do Posądzy. Nagle usłyszeliśmy strzały z pistoletów maszynowych z przeciwnego skraju zagajnika. Przebiegłszy wśród drzew, ujrzeliśmy dwóch gestapowców, dobijających bezbronnego mężczyznę. Człowiek ten nazywał się Mazurek i pochodził ze wsi Prandocin. Aresztowany został przed kilku dniami. Bity i torturowany do utraty przytomności, nie załamywał się. Postanowił wydostać się z więzienia miechowskiego. W czasie tortur oświadczył, że wie, gdzie jest zakopana broń z września 1939 roku. Wtedy 3 gestapowców przywiozło go do wskazanego przez niego lasu pod Koniuszę i kazało mu kopać. Przy Mazurku pozostał jeden z gestapowców, dwóch zaś poszło szukać dalszych kryjówek broni. Gestapowiec, widząc, że więzień jest bardzo zmęczony, nie pilnował go tak dokładnie. Mazurek to wykorzystał i z całej siły uderzył łopatą w głowę gestapowca, który - zalany krwią - padł na ziemię. Mazurek zabrał jego pistolet maszynowy i uciekając w stronę Proszowic zaczął ostrzeliwać się przed ścigającymi go dwoma gestapowcami. Jednak w otwartym polu jeden z gestapowców dosiadłszy konia, którego zabrał pracującemu w polu rolnikowi, przeciął drogę uciekającemu i dopadł go w wąwozie biegnącym z Koniuszy do Proszowic. Mazurek bronił się do ostatniego naboju, ale wycieńczony i przemęczony nie mierzył celnie [...].
opracowanie: Henryk Pomykalski
|