Jeżeli posiadacie informacje, materiały dotyczące prezentowanych w Serwisie postaci, macie propozycję innych osób związanych z Ziemią Proszowską, albo zauważyliście błędy w naszym artykule; prosimy o kontakt!
Z Nowego Brzeska na szczyty architektury
Witold Cęckiewicz ps. Kropidło (ur.: 24.04.1924 - 18.02.2023)
Witold Aleksander Cęckiewicz (fot. Anna Kaczmarz / dziennikpolski24.pl)
biogram
Witold Cęckiewicz ps. Kropidło (fot. Kazimiersko - Proszowicka Rzeczpospolita)
Proszowice, 8-11-2019
Podporucznik Witold Aleksander Cęckiewiczps. Kropidło, uczestnik Rzeczpospolitej Partyzanckiej 1944, wybitny architekt, profesor zwyczajny (od 1979 roku) i doktor honoris causa Politechniki Krakowskiej (od 1995 r.); urodził się 24 kwietnia 1924 roku w Nowym Brzesku (powiat proszowicki) w rodzinie Stanisława i Ludwiki z d. Kudelska. Miał czworo rodzeństwa. Ojciec zmarł gdy Witold był jeszcze dzieckiem, miał wtedy 5 lat, trud utrzymania rodziny spadł na barki samotnej matki. Wychował się na nowobrzeskim Starym Rynku, gdzie do dziś stoi jego dom rodzinny, tutaj ukończył szkołę powszechną.
Jego dziadek rzeźbił; pracował w krakowskim atelier Konstantego Laszczki, gdzie wykonywał figury świętych do kościołów. Przed wojną w latach (1936-39), jako uczeń gimnazjum im. Augusta Witkowskiego mieszkał na Wawelu u znajomych swoich rodziców. W latach okupacji (1940-41) kontynuował naukę na tajnych kompletach, później (1941-43) kończy Państwową Fachową Szkołę Budowlaną (Staatliche Fachschule für Bauwesen). Równolegle, od roku 1942 działa w swoich rodzinnych stronach w Armii Krajowej, jako wywiadowca i żołnierz walczący z bronią w ręku.
St. strz. "Kropidło" w konspiracji od 1942 do 1945 roku, żołnierz placówki Armii Krajowej Nowe Brzesko, obwód Pińczów. Podczas trwania Kazimiersko Proszowickiej Rzeczpospolitej Partyzanckiej służył w plutonie ppor. Tadeusza Kowala ps. Skiba, 3. kompanii IV batalionu 120 pułku (Koszyce) 106 Dywizji Piechoty Armii Krajowej, Jego zadaniem było patrolowanie terenu i ubezpieczenie odpraw. Brał udział w wielu akcjach bojowych, między innymi: zajęcie przez partyzantów Nowego Brzeska i bitwa pod Jaksicami w czasie rzeczpospolitej Partyzanckiej 1944. Jesienią 1944 roku rozpoznał i zaznaczył na planie pozycje niemieckie na trasie Koszyce - Kazimierza Wielka (plany okopów niemieckich w skali 1:5000 na linii Śmiłowice-Gruszów).
W służbie żołnierz dzielny i ofiarny, został odznaczony: Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Krzyżem Partyzanckim i Krzyżem Armii Krajowej.
Jest uzdolniony artystycznie wszechstronnie, doskonale rysuje, ma zdolności muzyczne - pianistyczne, o jego atutach w tej dziedzinie wypowiedział się profesor Stanisław Szwarcenberg-Czerny (ojciec Haliny Czerny Stefańskiej): ...wielka muzykalność, imponujące warunki: chwyt akordowy obejmujący 13 klawiszy!... Miał więc dylemat, czy podążyć w kierunku pianistyki, czy architektury? Zwyciężyła jednak architektura.
plan miasta Nowe Brzesko (stary rynek) szkic prof. Witolda Cęckiewicza (fot. archiwum prywatne Arkadiusza Fularskiego)
W roku 1945 rozpoczyna studia na Wydziale Architektury w Krakowie. Już po I roku w gronie 300 studentów zajmuje pierwszą pozycję i otrzymuje propozycje asystentury z trzech Katedr. Wybiera najbliższą Jego zainteresowaniom prowadzoną przez prof. Adolfa Szyszko-Bohusza, Katedrę Kompozycji Architektury Monumentalnej - miał stanowisko asystent-stażysta (1946-48). Studiował i jednocześnie nauczał: szkiców perspektywicznych, prowadzonych na wysokim poziomie - a następnie także - projektowania, uzyskując stanowisko asystenta i starszego asystenta (1948-50). W roku 1950 kończy studia celującymi ocenami i dyplomem magistra inżyniera architekta z wyróżnieniem.
W latach 1952-54 pracował na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej na stanowisku adiunkta, następnie (1954 - 1962) na stanowisku zastępcy profesora w Katedrze Projektowania Budynków Społeczno-Mieszkaniowych, pełniąc równocześnie w okresie 1955-60 funkcję głównego architekta miasta Krakowa. Kraków pod jego architektoniczny zarządem przechodzi kolejny w swej historii rozwój, podlega rozbudowie i unowocześnieniu - poprzez drogi, budowle i zieleń.
Kraków 1957, Witold Cęckiewicz (po prawej) jako główny architekt miasta (fot. krakow.gosc.pl)
W 1962 r. uzyskał tytuł docenta, w 1970 profesora nadzwyczajnego i w 1979 profesora zwyczajnego. W roku 1970 objął funkcję dyrektora Instytutu Urbanistyki i Planowania Przestrzennego, przekształconego następnie (1988) w Instytut Projektowania Urbanistycznego, w którym nadal pełnił funkcję dyrektora i kierownika Katedry Kompozycji Urbanistycznej do momentu przejścia na emeryturę (1994).
Wychował ponad 600 architektów, jest promotorem 28 doktoratów, wychowawcą 8 profesorów, w tym 2 zagranicznych. Wykładał jako wizytujący profesor w Iowa State Uniwersity w Ames - USA oraz w Stadtebauliches Institute w Stuttgarcie - Niemcy. Prowadził wykłady i seminaria z zakresu architektury sakralnej w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Wygłosił kilkadziesiąt referatów, odczytów i wykładów na konferencjach krajowych (w SARP, PAN, PAU, UJ) i zagranicznych. Jest autorem około 120 publikacji w literaturze polskiej i zagranicznej, laureatem 42 nagród w konkursach architektonicznych i urbanistycznych, krajowych i zagranicznych. Świadectwem uznania dorobku i autorytetu Profesora było przyznanie mu w 1995 r. tytułu doktora honoris causa Politechniki Krakowskiej.
Profesor Witold Cęckiewicz aktywnie uczestniczył w pracach Polskiej Akademii Nauk - od 1983 r. jako członek korespondent, od 1991 jako członek rzeczywisty, pełniąc funkcję przewodniczącego Komitetu Architektury i Urbanistyki w latach 1990-99. W dowód uznania jego zasług podczas wieloletniej pracy dla Komitetu Architektury i Urbanistyki Polskiej Akademii Nauk przyznano mu w roku 2000 tytuł Honorowego Przewodniczącego Komitetu. Od roku 1990 jest członkiem czynnym Polskiej Akademii Umiejętności. Był inicjatorem utworzenia Wydziału Twórczości Artystycznej Polskiej Akademii Umiejętności, od 1994 r. pełni funkcję dyrektora tego Wydziału, pełnił od 1981 r. funkcję członka Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych oraz członka Rady Głównej ds. Szkolnictwa Wyższego w latach 1990-1993. Jest zaangażowany w prace Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.
W 2000 roku podczas II. Dni Nowego Brzeska otrzymał tytuł i statuetkę "Orła Nowobrzeskiego".
Nowe Brzesko 2000 r., Witold Cęckiewicz tytuł i statuetkę "Orła Nowobrzeskiego" (fot. archiwum prywatne Arkadiusza Fularskiego)
Jest autorem (lub współautorem) wielu wybitnych projektów z zakresu urbanistyki i architektury, w tym budowli użyteczności publicznej np.: projekt urbanistyczny Ronda Mogilskiego i zespołu biurowców przy ulicy Lubicz (1950-51), przedszkole - Prewentorium w Przegorzałach (1952-53), Ośrodek Wczasów Dziecięcych w Kowańcu (1952-54), Ośrodek Wypoczynkowy koło Czchowa nad jeziorem Rożnowskim (1954), hotel ORBIS - CRACOVIA i kino Kijów (1959-63), osiedla na Dębnikach i Mistrzejowicach (1964), Ambasada Polska w New Delhi (1973-75), Biblioteka Główna Politechniki Krakowskiej w Czyżynach (1973-76) i wiele, wiele innych. Projektował także budowle i obiekty sakralne np.: kościół parafialny w Kostomłotach koło Kielc (1967-69), kościół parafialny w Rodakach koło Zawiercia (1972-74), katedra pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa w Rzeszowie (1977-78), kościół parafialny XX Saletynów w Rzeszowie (1977-79), Kościół na Wzgórzach Krzesławickich (1984-88), kościół św. Brata Alberta w Czyżynach (1985-88), kościół parafialny Skibówki (1985), kościół p.w. św. Ducha, osiedle Ruczaj (1986-89), kościół św. Krzyża w Zakopanem (1986-90), ołtarz papieski na Błoniach (1989-97), Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach (1997-1999), kaplica dla Cmentarza na Salwatorze (2002), kaplica ekumeniczna im. Jana Pawła II w zespole Sanktuarium B.M. w Łagiewnikach (2006) i inne.
ambasada Polski w New Delhi jest jedną z najciekawszych modernistycznych realizacji Witolda Cęckiewicza (fot. autoportret.pl)
Tworzył także założenia pomnikowe: Czynu Rewolucyjnego w Sosnowcu (pierwotnie był projektowany na konkurs dotyczący pomnika Powstańców Śląskich w Katowicach) - w 1990 roku został rozebrany, Pomnik Zwycięstwa Grunwaldzkiego na polach w Stębarku (z Jerzym Bandurą) w latach 1958-60 i Pomnik Męczeństwa Ofiar Nazizmu w Płaszowie (1960-64), nieopodal obozu koncentracyjnego i Fabryki Schindlera, pomnik (obelisk) w Nowym Brzesku upamiętniający poległych podczas Powstania Lipcowego w 1944 roku w Gminie Nowe Brzesko. Opracował także projekt pomnika poświęconego bohaterom Kazimiersko - Proszowickiej Rzeczypospolitej Partyzanckiej, który niestety do tej pory nie został zrealizowany.
Za tę działalność został odznaczony między innymi: Krzyżem Oficerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem KEN, Komandorią Orderu sw. Grzegorza Wielkiego. Jest laureatem wielu nagród, między innymi św. Brata Alberta (za osiągnięcia w dziedzinie architektury sakralnej), SARP, miasta Krakowa.
Poślubił Konstancję Byszewską z Drozdowa herbu Jastrzębiec, mają syna Michała i córkę Joannę.
prof. Witold Aleksander Cęckiewicz (fot. Jubileusz 45-lecia Instytutu Projektowania...)
Tak ppor. Witold Cęckiewicz ps. Kropidło wspomina swoją działalność w AK: [...] Trudno było by wtedy, latem 1942 r., nie włączyć się w szeregi Armii Krajowej do organizowanego na naszym terenie oddziału. Przecież wszyscy starsi bracia już tam byli. Uczestniczyli w jakichś spotkaniach, coraz częściej wracali nawet nocą. Wreszcie i ja, przebywający wówczas na wakacjach (studiowałem wówczas w tzw. Państwowej Szkole Budownictwa w Krakowie na kierunku architektoniczno-budowlanym - była to szkoła 2-letnia o bardzo wysokim poziomie, wykładowcami byli profesorowie z Politechniki Lwowskiej, z Akademii Górniczej i wybitni architekci krakowscy).
Siedzieliśmy nad Wisłą. Kiedy usłyszałem od jednego z braci - ...czas i na ciebie. Domyśliłem się o co chodzi. Za kilka dni, po drugiej stronie Wisły na malej polanie Puszczy Niepołomickiej, wśród kilku - może trochę starszych kolegów złożyłem przysięgę i stałem się wreszcie, niewątpliwie dumny z tego faktu, żołnierzem Armii Krajowej. Mój pseudonim "Kropidło" zainspirowany był niewątpliwie ulubionym dziełem naszego wieszcza - strofami z Pana Tadeusza, niektóre z nich z pamięci recytowałem. A potem, jeszcze podczas tych wakacji, później w trakcie częstych przyjazdów do rodzinnego miasta brałem udział w tajnych spotkaniach, które w ramach szkolenia prowadził sąsiad z naprzeciwka, przedwojenny podoficer Rudolf Peterson, oraz w jego zastępstwie Jan Zawartka.
Po ukończeniu Szkoły Budownictwa w roku 1943, wróciłem do Nowego Brzeska, zaangażował mnie do swojego biura tzw. Robót Inżynierskich, które prowadziło prace melioracyjne na okolicznych terenach inżynier z Krakowa (nazwisko chyba Gnoiński). Przyjeżdżał tylko z początkiem tygodnia dla ustalenia zakresu pracy, a z końcem tygodnia z wypłatą dla zwykle kilkuset robotników. To jednoosobowe biuro, kierowane przez mnie pozwolił mi na wydanie kilu zaświadczeń w języku niemieckim (tak zwane "Bescjeinigug") o zatrudnieniu przy tych pracach kilu znajomym, co pomogło im uniknąć kontaktów z organizacją Arbeitsdienst-u, kierując młodych ludzi na roboty do Niemiec. [...]
Wiosną 1944 roku nabierała rozmachu kontrofensywa armii sowieckiej. Jesienią powiadomiono dowództwo naszego okręgu o planowanych zrzutach broni ze strony naszych lotników stacjonujących we Włoszech. Przygotowania do jej odbioru polegały na wyznaczeniu w odpowiednim, możliwe płaskim terenie, oddalonym od wiejskiej zabudowy - najlepiej w pobliżu lasu ale nie jego bezpośrednim sąsiedztwie miejsca zrzutu - lub ewentualnie lądowania mniejszego samolotu. Naszym zadaniem było wyznaczenie czytelnego z góry prostokąta o wymiarach zbliżonych do boiska piłki nożnej - przez przygotowanie w jego narożnikach stosów suchych gałęzi, które w odpowiedniej chwili trzeba był zapalić. Ostatecznie - ze względów bezpieczeństwa posłużono się latarkami elektrycznymi. Rola naszego oddziału kończyła się na tym. Inny, odpowiednio przygotowany zespół, przejmował zadania odbioru oraz ewentualnych kontaktów przy lądowaniu. [...]
Nadchodzi lipiec 1944. Wyczuwa się wyraźnie atmosferą podniecenia, wyczekiwania na coś, co nieuchronnie musi wybuchnąć. Tym bardziej, że na szosie krakowsko-sandomierskiej przebiegającej przez Nowe Brzesko coraz częściej pojawiają się auta obładowane żołnierzami Wehrmachtu - rannym z frontu, oraz posiłki w odwrotną stronę - dla wzmocnienia obrony przed nacierającym coraz silniej nieprzyjacielem. Wreszcie pierwsze starcie z Niemcami. Już nocą z 25 na 26 lipca Nowe Brzesko został obsadzone kompanią dowodzącą przez kapitana Bohdana Thugutta (pseudonim "Beteha"), z którym już poprzednio jako łącznik naszego plutonu parokrotnie miałem kontakt.
We wczesnych godzinach rannych 27 lipca około godziny 6-tej, otrzymaliśmy meldunek, że od strony Koszyc zbliżają się do wschodniej granicy Nowego Brzeska trzy samochody wypełnione niemieckimi żołnierzami. Przebiwszy się przez pierwszy punkt oporu w pobliżu Heblowa, ostrzeliwując się jechali ulicą Krakowską. Główne natarcie z naszej strony nastąpiło u zbiegu tej ulicy z ulicą T. Kościuszki. Niestety, uzbrojeni po zęby Niemcy (nad burtą samochodów widoczne były tylko hełmy i lufy broni maszynowej) byli nie do pokonania. Zginął po naszej stronie bliski nam Amrogowicz (pseudonim "Pik", lub częściej ze względu na sylwetkę i wzrost zwany "Łodygą) i rannych kilka osób, w tym moja "sympatię" Irka Puchalska. Po stronie niemieckiej zginęło 5 Niemców. Kilka zatrzymanych, po rozbrojeniu puszczono wolno, odeszli w stronę Wawrzeńczyc. Dwóch rannych oraz ranną I. Puchalską odwiózł tego samego dnia mój brat Antek wozem do szpitala w Bochni.
W godzinach popołudniowych nadleciały nad Nowe Brzesko dwa samoloty ("storchy") i zrzuciły kilkanaście małych bomb zapalających i ulotki zapewniające dalszy odwet za jak to nazwano "bandycki napad". [...]
Niewątpliwie główną walką o dalsze wyzwolenie terenów spod okupacji określonych dziś Kazimierzowsko - Proszowicką Rzeczpospolitą Partyzancką była bitwa stoczona w dniu 5.VIII. pod Jaksicami. Silnie zakręcone, wznoszące się wyraźnie zakole nadwiślańskiej, strategicznej dla Niemców szosy aż się prosiło, żeby tu właśnie zaatakować ich oddziały, dowożone samochodami na front. Nasz oddział był tu od wczesnych godzin porannych. Około godzinny 6-tej odbył się pierwsze starcie zakończone po walce wycofaniem się kilku samochodów niemieckich z wielu rannymi żołnierzami - w kierunku Nowego Brzeska. Podczas tych walk zdobyto 2 samochody ciężarowe, jeden samochód osobowy, motocykl oraz ckm i amunicję (Szczegółowy opis przebiegu całej bitwy pod Jaksicami przedstawia generał B. Michał Nieczuja-Ostrowski w swej książce - Rzeczpospolita Partyzancka).
Spodziewając się powrotu Niemców (były to oddziały armii przerzucane z frontu wschodniego) umocniono pozycję na wzgórzu od strony Koszyc oraz po północno-zachodniej stronie, wzdłuż szosy. Kiedy o godzinie 17-ej wyłoniły się kolejne niemieckie samochody wypełnione żołnierzami, rozpoczął się drugi etap walki. Ułożone w poprzek szosy brony zmusiły nadjeżdżające auta do zatrzymania. Wtedy odezwały się pierwsze serie z naszych rkm-ów. Wyskakujący z aut żołnierze natychmiast szeroką tyralierą ulokowali się w przydrożnym rowie, skąd mogli ostrzeliwać nasze bardziej eksponowane stanowiska. Walka był nierówna. Nasze niewielkie i nieliczne oddziały, w których nie wszyscy mieli broń - niektórzy tylko granaty, zacinający się ckm, dobre do zaatakowania lecz trudne do obrony miejsce na odkrytym wzgórzu nie dawały szans zwycięstwa. Blisko 200 dobrze wyszkolonych i zahartowanych w walkach we Włoszech żołnierzy, miało nie tylko liczebna przewagę, ale przede wszystkim niewspółmierną od naszej siłę ognia - ckm-y i rkm-y oraz pancerfausty. Musieliśmy się wycofać.
Na polu bitwy został zabity seria z karabinu maszynowego bliski mi "Czarny", który do ostatniej chwili ostrzeliwał się ze swego rkm-u. Mimo ogromnej przewagi wroga pod Jaksicami zgrupowanie partyzanckie w obydwu fazach walki spełniło zadanie przeciągając walkę do wieczora, uniemożliwiając wsparcie Ukraińców i Niemców pacyfikujących Skalbmierz, a równocześnie przerzucenie nowych sil wroga na front wschodni. [...]
Z tamtych, listopadowych już dni pamiętam dramatyczny - choć szczęśliwe zakończony epizod. Nadzorując budowę bunkrów drewnianych, ciągle intrygował mnie realizowany przez Niemców w odległości ponad 100 m, betonowy, świeżo ukończony, a dla mnie nie dostępny, bunkier dowodzenia. Zarysowałem, korzystając z jesiennej szarugi i zacinającego deszczu. Zeszedłem z podległego mi odcinka przez pole w tamtą stronę - żeby lepiej poznać to co pod ziemią się kryło. Kiedy znalazłem się w jego wnętrzu, usłyszałem nad sobą głosy niemieckich oficerów, przeprowadzających inspekcję zbudowanych umocnień. Znalazłem się w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji. Zorientowałam się, że będą chcieli wejść do bunkra - więc musiałem ich uprzedzić.
Spotkaliśmy się na pochyłości zagłębionego dojścia. Ich trzech i ja - udający, że zapinam rozporek. Ściany zejścia i tak były mokre od deszczu, więc ślady i tak nie byłyby widoczne. Na szczęście w tej trójce był również znajomy Wiedeńczyk. Do moich tłumaczeń, że musiałem z tą naturalna potrzebą ukryć się przed zacinającym deszczem i wiatrem, dodał on przekonywująco, - że jestem jednym z kierujących budową odcinka umocnień. Pomógł przy tym coraz mocniejszy deszcz - oni schronili się w bunkrze, ja szybko wróciłem na swoje miejsce. Czułem jednak, że jestem spalony, że odtąd będę dobrze obserwowany.
Wracając już o zmierzchu do domu konną podwodą z tymże oficerem, zacząłem się skarżyć na ból gardła i dreszcze. Spojrzał na mnie ze zrozumieniem i po chwili powiedział, że najlepiej byłoby jakbym został w domu, w łóżku. Następnego dnia zawiadomiłem zaświadczeniem wydanym mi przez brata lekarza, że jestem chory. Respektowali to - tym bardziej, że brat wręczył to - na wszelki wypadek naszemu Austriakowi.
Ale oni mieli już inny problem. Front się wyraźnie przybliżył, i coraz silniejsze były - dotąd słabe - odgłosy artylerii. Cała ekipa, łącznie z naszym oficerem została przerzucona na inne miejsca, prawdopodobnie bliżej Krakowa. Zbudowane umocnienia czekały na obsadzenie przez wycofujące się oddziały. Ja, na wszelki wypadek znów przez jaki czas musiałem się ukrywać poza domem. Wkrótce wycofujące się wojska znów zajęły nasz dom.
W styczniu mieszkaliśmy w nim kątem. Główne pomieszczenia zajęło dowództwo tego odcinka. Atakujące oddziały sowieckiej armii ominęły budowana linię umocnień i fortyfikacji. Może pomogły przekazane im późną jesienią przez mojego dowódcę sporządzone przez mnie plany. Tak wspomina o tym fakcie kpt. "Beteha": "Zwiadowcą tym (4 oficerów sowieckich i 2 żołnierzy Armii Kościuszkowskiej - jako tłumaczy) wręczyłem wykonane przez mojego żołnierza Witolda Cęckiewicza (ocenie profesora Politechniki w Krakowie) plan okopów niemieckich w skali 1:5000, na linii Śmiłowice - Gruszów" [...].
Zmarł 18 lutego 2023 roku w Krakowie [2023-02-21; ikp].
opracowanie: Andrzej Solarz
ŹRÓDŁA, BIBLIOGRAFIA:
Informacja prasowa z wystawy architektury Witolda Cęckiewicza w dawnym hotelu Cracovia pt. "ODWILŻ 56 - CRACOVIA 65"
Wojciech Kosiński; 65 lat twórczości profesora Witolda Cęckiewicza; [w:] Magazyn Architektoniczny SARP "ARCH" 12 stycznia 2015
archiwum prywatne Arkadiusza Fularskiego
Józef Belski; Kazimiersko - Proszowicka Rzeczpospolita Partyzancka 22 lipca - 12 sierpnia 1944; Kazimierza Wielka 2014
Bolesław Michał Nieczuja-Ostrowski; Inspektorat AK "Maria" w walce t. II Kryptonim "Michał"-"Maria" (1943-VI.1944) Część II; Fundacja Inspektoratu Światowego Związku Żołnierzy AK i Sekcji Obrony Życia Dziecka im. Inspektoratu; Elbląg 2007
Witold Cęckiewicz; Wspomnienia ze służby w Armii Krajowej; [w:] Materiały do gimnazjum Rzeczpospolita Partyzancka w gminie i mieście Nowe Brzesko. 70. rocznica Powstania Lipcowego w Nowym Brzesku 27 lipca 1944 r. - 27 lipca 2014 r.