Wielki sportowiec, trudny do życia człowiek
Jan Marynowski PULS
(ur.: 23.04.1911 - zm.: 7.08.1956)
biogram
|
sierpień 1935, mecz lekkoatletyczny mężczyzn Norwegia - Polska w Oslo, lekkoatleci w oczekiwaniu na swoje konkurencje, siedzą od lewej: Grenager, Jan Marynowski, Kazimierz Drozdowski, Józef Noji, Kalinowski (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
|
Jan, Wojciech Marynowski (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
17-10-2017
"Marynowski rozsławia Polskę nogami, Paderewski palcami, Wajsówna dyskiem, a Kiepura pyskiem" - popularna w przedwojennych i powojennych Proszowicach rymowanka nieznanego twórcy.
Jan, Wojciech Marynowski, proszowianin, wybitny sportowiec, życiowy autsajder. Urodził się w 23 kwietnia 1911 roku w niezamożnej rodzinie Jana i Wincentyny z d. Gudowska, jako drugie dziecko, miał starszego brata Stanisława i młodszego Romana. Ojciec zmarł wcześnie, matka nie miała stałego zajęcia, najmowała się "do pracy u ludzi", najczęściej "w polu". Ich statut materialny nie był wysoki, nie posiadali własnego domu, wynajmowali mieszkania na terenie Proszowic.
Jasiek, jako chłopak bardzo interesował się motoryzacją, bardzo chętnie pomagał przy naprawie i obsłudze nielicznych w Proszowicach samochodów, nauczył się jeździć samochodem i jak to określano "wyuczył się na kierowcę". Niestety tych umiejętności nie wykorzystywał w swoim dorosłym życiu. Natomiast już wtedy imponował swoim kolegom dużą wydolnością płuc. Odwiedzając żydowskie cukiernie, popisywał się gaszeniem w nich lamp naftowych, dmuchając nawet z odległości dwóch metrów.
|
Jan Marynowski z rodziną, zdjęcie zostało wykonane prawdopodobnie przy okazji I komunii św. córki bohatera tekstu (źródło: dziennikpolski24.pl) |
Kto by przypuszczał, że właśnie te nieprzeciętne możliwości, którymi obdarzyła go natura pozwolą mu w przyszłości zrobić błyskotliwą karierę sportową i zdobyć przydomek "Puls". Być może, te same możliwości i te same wybitne osiągnięcia sportowe "zwichrowały" Janowi życie prywatne.
Jeszcze przed pójściem do wojska, 12 lutego 1934 roku w południe wziął ślub w proszowickim kościele parafialnym z Eleonorą z d. Kroczek (wziętą proszowską krawcową). Świadkowali im Władysław Nocoń (piekarz) i Adam Daszkiewicz (kotlarz). 26 czerwca 1935 roku (o godzinie 6.00) urodziła im się córka, której na chrzcie (12 lipca 1935) nadano imiona Krystyna, Barbara.
Wielkie możliwości wydolnościowe Jana Marynowskiego zauważono podczas służby wojskowej (w której ponoć dosłużył się stopnia kaprala), w 1935 roku, wiosną rozpoczął treningi w Wojskowym Klubie Sportowym w Kielcach. Od razu zaczął uzyskiwać bardzo dobre rezultaty w biegach długich.
3 maja wygrał Bieg Narodowy ulicami Kielc na dystansie 5 km. Po trzech tygodniach w kategorii zawodników początkujących (klasa C) zdobywa mistrzostwo okręgu krakowskiego na dystansie 10 km (z czasem 39:17,8). 9 czerwca w Kielcach wygrał bieg na 5000 m (17:42,0). Mistrzem okręgu w klasie A i B (41:12,6) został 16 czerwca. W lipcu został także drużynowym mistrzem Kielc na dystansie 5 km z czasem 18:01,8.
Nic więc dziwnego, że klub (po paru treningach specjalistycznych do maratonu) wysyła 24-letniego zawodnika na mistrzostwa Polski do Warszawy. Maraton został rozegrany 22 września na podwarszawskich drogach. Od początku biegu bardzo ostre tempo narzucił Marynowski i objął prowadzenie w 16. osobowej stawce zawodników. Po piętnastu kilometrach do lidera dołączył Bronisław Gancarz (Pogoń Lwów) i ta dwójka razem dobiegła do półmetka. Wówczas w pościg ruszył Stanisław Przybyłko (Skra Warszawa), szybko doszedł do prowadzącej dwójki i po paru kilometrach wspólnego biegu, wzmocnił tempo i zaczął się oddalać. Marynowski i Gancarz zaczęli słabnąć. Jednak reprezentantowi WKS Kielce starczyło jeszcze sił aby zdobyć drugie miejsce (Gancarz przybiegł na metę dopiero piąty), trzeci był Zygmunt Karczewski (Warszawianka).
Srebrny medal, wielki sukces kieleckiego klubu, WIELKI sukces Jana Marynowskiego! - to jego pierwszy sukces na zawodach tej rangi.
Wynik młodego biegacza został zauważony przez krajowe władze lekkoatletyczne i został zaliczony do grupy olimpijskiej co dawało mu szansę na racjonalny trening i zakwalifikowanie się do reprezentacji Polski na berlińską Olimpiadę w 1936 roku.
Drugiego czerwca 1936 roku Marynowski melduje się w Centralnym Instytutucie Wychowania Fizycznego w Warszawie i zaczyna tygodniowy trening pod kierunkiem Stanisława Petkiewicza (trenera długodystansowców, wcześniej wielokrotnego rekordzistę i mistrza Polski). O kwalifikację na wyjazd do Berlina zawodnik kieleckiego WKS-u będzie walczył z Kazimierzem Fiałką (Cracovia) i Bronisławem Gancarzem (Pogoń Lwów).
|
czerwiec 1936, zawody lekkoatletyczne o mistrzostwo okręgu krakowskiego na stadionie miejskim w Krakowie, grupa zawodników, widoczni m.in.: Jan Marynowski, Antoni Cejzik, Kazimierz Fiałka (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
Pierwszą odsłoną rywalizacji był pojedynek proszowianina z Kazimierzem Fiałką na mistrzostwach Krakowa 14 czerwca. Niestety świetny występ krakowianina na dystansie 20 km, gdzie ustanowił nowy rekord Polski 1:07:56 trochę zmartwił Marynowskiego, chociaż jego wynik 1:11:37,8 też był bardzo dobry.
Decydującymi o kwalifikacji zawodami był rozegrany 28 czerwca w Warszawie bieg na 35 km. Z pretendentów do igrzysk najlepiej wypadł Fiałek, który prowadził od startu do mety, o 400 metrów przegrał z nim Gancarz, natomiast Marynowski stracił do zwycięzcy aż 13 minut, co pogrzebało jego szanse na wyjazd do stolicy Niemiec.
Jan Marynowski nie mógł znaleźć pracy w Kielcach i musiał się przenieść do Warszawy gdzie zaczął treningi w bardzo mocnym klubie Warszawianka, przy boku takich sław jak Janusz Kusociński czy Stanisława Walasiewiczówna.
|
luty 1937, zimowe lekkoatletyczne mistrzostwa Polski w Przemyślu, lekkoatleci z klubu sportowego Polonia Warszawa, widoczni m.in.: Maliszewski, Jan Łopuszyński, Bałdyga, Nadolski, Jan Marynowski (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
W Warszawie jego talent rozkwitł. W latach 1937 i 1938 uzyskał trzy tytuły mistrza Polski i kilka medali mistrzostw Polski z innego kruszcu. Trzykrotnie reprezentował nasz kraj w międzypaństwowych meczach lekkoatletycznych. Wyniki te i rekordy życiowe jakie uzyskał (15:17,2 na 5 km, 31:22,0 na 10 km i 2:45:04,4 w maratonie), dały mu miejsce w gronie najlepszych polskich biegaczy okresu międzywojennego.
|
październik 1937, międzynarodowe zawody lekkoatletyczne Warszawianki na Stadionie Wojska Polskiego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie, start do biegu na 5000 metrów mężczyzn, od prawej widoczni: Fin Lauri Lehtinen, Fin Kurko, Józef Noji, Czesław Wirkus, Wiśniewski, Jan Marynowski (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
Mistrzostwa Polski Seniorów w Lekkoatletyce 1937 rok
Chorzów, 3-4 lipca, bieg na 10 000 m - II miejsce. Lwów, 10 października, bieg przełajowy na 10 km - III miejsce. Łódź, 12 września, maraton - II miejsce. Białystok, 26 września, chód na 50 km - I miejsce.
|
maj 1938, zawody lekkoatletyczne w Warszawie, Jan Marynowski finiszuje w biegu na 5 kilometrów (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
|
czerwiec 1938, mecz lekkoatletyczny Polska - Francja w Warszawie, start do biegu na 10 kilometrów, stoją od lewej: Rerolle, Jan Marynowski, Wattiau, Józef Noji, z boku widoczne trybuny zapełnione publicznością (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
|
bieg na 10 kilometrów, prowadzi Jan Marynowski za nim biegną Rerolle, Józef Noji i Wattiau, w głębi widoczna reklama firmy Bata i Polska flaga (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
Mistrzostwa Polski Seniorów w Lekkoatletyce 1938 rok
Warszawa, 23-26 lipca, bieg na 10 000 m - I miejsce. Poznań, 10 października, maraton - I miejsce. Startował jeszcze 28 sierpnia w Poznaniu, w chodzie na 10 km, ale niestety nie ukończył konkurencji.
|
lipiec 1938, lekkoatletyczne mistrzostwa Polski na Stadionie Wojska Polskiego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie, Jan Marynowski wygrywa bieg na 10 kilometrów (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
|
9 października 1938, mistrzostwa Polski w biegu maratońskim w Poznaniu, zawodnicy na trasie, na przedzie biegnie zwycięzca maratonu Jan Marynowski (źródło: audiovis.nac.gov.pl) |
II wojna światowa przerwała tą błyskotliwą karierę, po jej skończeniu Jan Marynowski już do uprawiania czynnego sportu nie wrócił.
Jana w Proszowicach znali wszyscy, jego osiągnięcia postawiły go w panteonie najwybitniejszych obywateli tego miasta. Sława ta jednak, która przyszła bardzo szybko przysparzała Marynowskiemu nie tylko laurów. Jego "upadek" jako człowieka myślę, że wynikał z tego, że ni był mentalnie przygotowany do sukcesów, jako człowiek, który nie był nigdy na "świeczniku miasta" ze względu na pochodzenie i brak wcześniejszych sukcesów życiowych po prostu nie udźwignął sławy, a nasi rodacy także nie popisali się. Każdy kto spotkał mistrza uznawał, że koniecznie musi postawić mistrzowi kolejkę i się z nim napić, a Jan niestety nie odmawiał, bardzo szybko stracił nad tym kontrolę. Nie mógł znaleźć stałego zajęcia, żył z dnia na dzień, pracując dorywczo.
Podczas wojny wydarzyła się bardzo zagadkowa, trudno ocenić czy prawdziwa historia, którą w swoim artykule "Jak dmuchnął, huśtały się żyrandole" Aleksander Gonciarz opisał tak:
[...]To na dobre stało się jednak po wojnie. W czasie jej trwania miał natomiast stać się bohaterem historii, która wydaje się zupełnie nieprawdopodobna. Jednak Stanisław Luty, który znał go osobiście, zapewnia, że jest prawdziwa. Jan Marynowski i jego starszy brat Stanisław zostali posądzeni o napady na bogate żydowskie domy. Po wrześniu 1939 roku takie incydenty były na porządku dziennym. Rozmaity "element", czując się bezkarnie, napadał i okradał Żydów, którzy byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Czy Marynowscy rzeczywiście brali w tych napadach udział, tego nie wiemy. W czasie wojny jednak okupanci mieli swoje prawo, a wyroki egzekwowali szybko. W każdym razie bracia zostali aresztowani, przewiezieni do Krakowa i tam odbyła się egzekucja. Starszy z braci Marynowskich zginął na miejscu. Jan natomiast został trafiony w tył głowy, kula wyszła mu ustami wybijając zęby, ale... przeżył. Niemcy uznali go jednak za trupa i zostawili. Ten po jakimś czasie ocknął się uciekł do Proszowic. - To brzmi nieprawdopodobnie, ale on miał niewyobrażalne zdrowie. Był niesamowicie silny. Jak się rozebrał, wyglądał jak grecki posąg. Same mięśnie, wysoki - wspomina Stanisław Luty. To wprawdzie jeszcze nie tłumaczy cudownego ocalenia, ale są na niebie i ziemi sprawy, o których nie śniło się filozofom [...].
Po skończeniu wojny, w życiu mistrza niestety nic się nie zmieniło na lepsze, dalej miał kłopoty z alkoholem i ze znalezieniem pracy. Ta niezaradność życiowa musiała skończyć się rozstaniem z żoną i córką. Włóczył się po Proszowicach, coraz bardziej zaniedbany, przesiadywał godzinami w gospodach opowiadając o swoim sportowym życiu, lub popisywał się sztuczkami, wykorzystując swoje wielkie możliwości jakimi obdarzyła go natura, np. dmuchał w stronę wiszących u sufitu żyrandoli, które zaczynał się "huśtać".
Inną "atrakcją" Proszowic były wyścigi "Pulsa" (które zazwyczaj wygrywał) z kolejką wąskotorową (nieraz, aż do Kocmyrzowa) i autobusami PKS-u. Stawką zwykle był alkohol. Pomimo wszystko ludzie go lubili, nie był nachalny, nikogo nie zaczepiał, był grzeczny. Lubił dzieci, a one jego, urządzał im na ul. Jagiełły wyścigi.
|
sierpień 2009, zanikający grób Jana Marynowskiego, dobrze, że chociaż ktoś opisał tabliczkę, od tego zdjęcia rozpoczęło się przywracanie pamięci o mistrzu z Proszowic fot. Aleksander Gąciarz (źródło: dziennikpolski24.pl) |
Zmarł (wg. zapisów w księgach parafialnych) nagle, 7 sierpnia 1956 roku, został pochowany na cmentarzu parafialnym w Proszowicach pogrzeb odbył się 8 sierpnia. Pomimo nieprzeciętnych możliwości organizmu przeżył zaledwie 45 lat.
Przez długie lata mogiła wielkiego sportowca była zaniedbana i niszczała. Pamięć o Janie Marynowskim bladła, nikt o nim nie wspominał. Jednak kilka artykułów, które ukazywały się w lokalnej prasie od 2009 roku przywróciła pamięć o nim. Mogiła, która parę lat temu nieomal zniknęła z powierzchni, ma teraz nowy nagrobek, dzięki Andrzejowi i Adamowi Zajączkowskim, Jerzemu Skucha (prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki) oraz władzom gminy Proszowice.
To dobrze! Jako sportowiec osiągnął szczyty, niestety proza życia mocno go przygniotła do ziemi. Losy jego życia pokazują jak cienka jest granica pomiędzy szczytem, a przepaścią - jeden krok...
Zbliża się okres zaduszny, może warto zapalić świeczkę naszemu wielkiemu sportowcowi, daję to do przemyślenia zwłaszcza naszym młodym sportowcom. Życie Jana Marynowskiego jest doskonałą lekcją jak należy walczyć w sporcie, oraz ostrzeżeniem jak sława może to życie zniszczyć...
|
|
październik 2017, odnowiony grób biegacza (źródło: proszowice.polski-cmentarz.pl/grobonet/) |
opracowanie: Andrzej Solarz
Redakcja Internetowego Kuriera Proszowskiego składa serdeczne podziękowania proboszczowi parafii Proszowice dr Janowi Zwierzchowskiemu, za udzieloną pomoc, przy zbieraniu materiału do publikacji.
ŹRÓDŁA, BIBLIOGRAFIA:
- Aleksander Gąciarz; Jak dmuchnął, huśtały się żyrandole dziennikpolski24.pl; 08.08.2009
- Aleksander Gąciarz; "Puls" miałby sto lat dziennikpolski24.pl; 24.09.2011
- Aleksander Gąciarz; Fenomen sportu, który odszedł za wcześnie dziennikpolski24.pl; 11.06.2016
- Trenował cztery miesiące i został wicemistrzem Polski w maratonie! la.kielce.com.pl; 21.09.2015
- Pierwszy nasz mistrz i dwóch wicemistrzów. Tabele wyników z lat 30 la.kielce.com.pl; 28.12.2015
- Kielecki biegacz walczył o wyjazd na Igrzyska Olimpijskie w Berlinie la.kielce.com.pl; 28.06.2016
- Gazeta Kielecka; 1936; nr 147 i 176
- księgi parafialne Proszowic
- pl.wikipedia.org
- arrs.net
- audiovis.nac.gov.pl
|