Wywiadowca z proszowskiej poczty
Wacław Liguziński ps. Proszowski
(ur.: 10.09.1907 - zm.: 2.07.1987)
|
Wacław Liguziński ps. Proszowski (źródło: zbiory Jadwigi Liguzińskiej) |
27-10-2017
Doskonałym wstępem do biogramu Wacława Liguzińskiego będą słowa jego córki, Jadwigi: ...Tatuś młodo owdowiał, mama jak zmarła w 1954 roku miała 39 lat. Było nas czworo dzieci, które musiał wychowywać.
Tato był prostolinijny i bezinteresowny, pamiętam, że w domu odbywały się spotkania brydżowe, gdzie partnerami byli: sekretarz partii i ksiądz - nikomu to nie przeszkadzało. Był on społecznikiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Był w Miechowie radnym powiatowym. Potem uczestniczył przy pracach związanych z powstaniem powiatu proszowskiego, gdzie tez przez kilka kadencji był przewodniczącym Komisji Budżetu i Planu. Zabiegał o budowę w Proszowicach szpitala i o inne inwestycje, które miały służyć mieszkańcom miasta i powiatu...
Wacław Liguziński ps. Proszowski, urodził się w rodzinie rzemieślniczej 10 września 1907 roku w Nowym Korczynie. Był synem Tomasza i Marianny s d. Krzemińska. W wieku siedmiu lat zaczął uczęszczać do szkoły podstawowej w rodzinnej miejscowości, ukończył 7 klas gimnazjum w Pińczowie. W czasie okupacji ukończył średnie wykształcenie na kompletach tajnego nauczania.
W 1928 otrzymał pracę w urzędzie pocztowym w miejscu urodzenia, a już 28 lutego tego roku został przeniesiony służbowo do Proszowic, gdzie pracował do wybuchu wojny. Razem z ewakuowanym Urzędem Pocztowym dotarł, aż do Równego. Do Proszowic powrócił w 1940 roku i pracował już w niemieckiej poczcie Wschód jako urzędnik.
W maju 1942 roku został zaprzysiężony do Armii Krajowej i przyjął pseudonim Proszowski. Odpowiadałem za to, żeby przesyłki z donosami do niemieckiej żandarmerii i miechowskiego gestapo nie trafiały do adresatów. Kilka sztuk takiej korespondencji wyłapałem i przekazałem do dowództwa. Okazało się, że ludzie denuncjowali konspiracyjnych działaczy, donosili o magazynach broni i innych materiałach do walki z okupantem. Skutkowało to karaniem donosicieli, nawet w dwóch przypadkach karą śmierci.
Razem z Janem Łuszczyńskim (z którym pracował przy centrali telefonicznej) zapoznali niemieckich żołnierzy pracujących w warsztatach remontowych sprzętu wojskowego i kupowali od nich benzynę koce, płaszcze, krótką broń z amunicją. Było to dużym wzmocnieniem lokalnych oddziałów partyzanckich.
Wacław pracował także jako obsada centrali telefonicznej, podsłuchane rozmowy niemieckich służb okupacyjnych, pozwoliły kilku osobom w porę uciec i uniknąć aresztowania. W tej walce informacyjnej współpracował z kolegami z poczty krakowskiej, co pozwalało bardziej efektywnie niszczyć niebezpieczną dla Polaków korespondencję.
W swoim życiorysie bohater biogramu opisuje jedną z bardziej niebezpiecznych sytuacji jaka przydarzyła mu się podczas okupacji: ...Podczas pełnienia służby w nocy, w połowie lipca 1944 r. do drzwi centrali podeszli żandarmi polowi i zarządzili, aby im otworzyć, lokal otworzyłem i weszło kilku żandarmów polowych, przeszukali dokładnie lokal, a następnie wprowadzili generała, który zażądał połączenia z Lincem na hasło wojskowe "Hindenburg", gdy to uczyniłem generał zwrócił się do żandarmów aby mnie zostawili i nie zabrali. Podczas rozmowy generała do drzwi wejściowych zaczął się ktoś dobijać, ja chcę podejść jednak zostałem zatrzymany przez żandarmów, wówczas głośno mówię umówione hasło, że 'żona przyniosła mi kolację". Nasz patrol usłyszał to i wycofał się. Po jakimś czasie żandarmi wraz z generałem odeszli. Tak uratowałem siebie i tych kilku ludzi z patrolu partyzantki...
Pracując na poczcie w Proszowicach przyjmował paczki dla jeńców wojennych ponad ustaloną wagę i wszystkie paczki te przechodziły do adresatów bezpiecznie. Jako konwojent pocztowy przewoził materiały konspiracyjne do Kocmyrzowa i stamtąd zabierał przesyłki do sztabu Inspektoratu w Koniuszy.
Wacław Liguziński znał alfabet Mors'a, więc kilka razy był kierowany na pole zrzutowe w Ostrowie, gdzie odpowiadał za kontaktowanie się z samolotami.
Podczas trwania Kazimiersko - Proszowickiej Rzeczpospolitej Partyzanckiej, gdy żandarmeria i policja niemiecka, wraz z innymi pracownikami urzędów okupacyjnych opuściła Proszowice, władzę w mieście przejęli partyzanci i władze cywilne polskie. Proszowskiemu przypadła w udziale obsługa centrali telefonicznej. Przez parę tygodni społecznie we dwóch z kolegą przez 24 godziny utrzymywali łączność z wyzwolonymi miejscowościami Rzeczpospolitej Partyzanckiej.
W 1945 roku wstąpił do PPS-u. Pracował w Miejskiej Radzie Narodowej, a po mianowaniu przez Komisarza Rządowego Radnych, w lutym 1948 roku został powiatowym radnym w Miechowie. Później po powstaniu w Proszowicach powiatu, przez pięć kadencji pełnił funkcję radnego powiatowego. Ze względu na stan zdrowia zrezygnował z kandydowania na radnego w późniejszym okresie czasu i pracował tylko jako naczelnik Rejonowej Poczty w Proszowicach, aż do pójścia na emeryturę w 1973 roku.
Pracował społecznie: jako kurator sądowy dla skazanych i małoletnich, w Banku Spółdzielczym był członkiem Zarządu, w Gminnej Spółdzielni był przewodniczącym Rady Nadzorczej, był także członkiem Komitetu Powiatowego PZPR, należał od 1957 roku do Oddziału Proszowickiego ZBoWiD-u.
Zmarł 2 lipca 1987 r., pochowany jest na cmentarzu parafialnym w Proszowicach.
|
grobowiec rodzinny Wacława Liguzińskiego (fot. proszowice.polski-cmentarz.pl) |
opracował: Andrzej Solarz
ŹRÓDŁA, BIBLIOGRAFIA:
- zbiory Jadwigi Liguzińskiej - za udostępnienie których serdecznie dziękujemy
- zbiory IKP
- proszowice.polski-cmentarz.pl
|