Młody konspirator z Klimontowa
Edmund Psica ps. Kruk
(ur.: 19.11.1924 - zm.: 21.02.1981)
biogram
|
Edmund Psica (Grabowski) ps. Kruk (fot. archiwum rodzinne) |
Proszowice, 18-05-2020
Sierżant Edmund Psica (Grabowski) ps. Kruk; syn Jana. Urodził się 19 listopada 1924 w Klimontowie. Jego ojciec był właścicielem 5. hektarowego gospodarstwa rolnego. Szkołę powszechną ukończył w rodzinnej miejscowości w 1936 roku. W latach 1936-39 uczęszczał do prywatnego gimnazjum ogólnokształcącego w Krakowie (ukończył 3 lata "nowego typu").
Po wybuchu wojny powrócił do Klimontowa, od 1940 roku przez rok pracował w Zarządzie Gminy Klimontów. Od 1941 roku zaczął pracować w Spółdzielni Spożywców "Zorza" w Klimontowie.
Od listopada 1943 roku do stycznia 1945 był członkiem Armii Krajowej. Przebieg jego służby opisał w zaświadczeniu z dnia 8 października 1947 roku jego dowódca Julian Nowak ps. Babinicz:
- od XI 1943 - 22 VII 1944 akcja szkoleniowa w terenówce,
- VII, VIII pluton dywersyjny "Kłos" (rozbrojenie policji granatowej z Proszowic - Rzeczpospolita Proszowska), połączenie z innymi plutonami w lesie Dziewięcioły),
- rozkazem z dn. 15 VIII 44 jako st. Strzelec, IX, X, XI wcielony do batalionu szturmowego Ponara - "Suszarnia", ranny w prawą pierś w czasie bombardowania leśniczówki w Knyszynie,
- od 15 XI 44 - 15 I 45 po wyjściu z lasu na melinie w Wawrzeńczycach jako łącznik między dowódcą kompanii Grotem, a drużynami,
- X 45 ujawniony w Proszowicach ze stopniem sierżanta, odznaczony brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
W rodzinnych przekazach funkcjonuje również przekaz, że "Kruk" brał też udział w zasadzce w miejscowości Czechy oraz był na miejscu katastrofy Liberatora w Ostrowie.
|
Edmund pod wrakiem Liberatora, który spadł w Ostrowie (fot. archiwum rodzinne) |
Poniżej prezentuję fragmenty wspomnień, spisanych osobiście przez Edmunda: [...] Minęło od tego czasu prawie 35 lat. Miałem wtedy 18 lat. Mieszkałem u rodziców we wsi Klimontów k. Proszowic. Wojna przerwała naukę w gimnazjum. Po rocznej pracy w charakterze praktykanta biurowego w miejscowej gminie, zaangażowałem się do pracy w powstałej w tym czasie Spółdzielni Spożywców w Klimontowie. W pobliskiej mleczarni kierownikiem był w tym czasie przybyły z Rzeszowa Ludwik Brydalak. Mieszkał w budynku mleczarni nad hala produkcyjną.
Po zadomowieniu się w Klimontowie ściągnął z Rzeszowa dalszych członków rodziny ze strony żony, a mianowicie dwie siostry a następnie brata Jana Skoczka i Michała Skoczka. W mleczarni u Skoczków zawsze było gwarno. Zaprzyjaźniłem się z tą rodziną, gdzie byłem częstym gościem. Przy różnych okazjach rodzinnych i świątecznych zbierało się duże grono miejscowej inteligencji (nauczycieli, wysiedlonych i miejscowych, znajomych oraz przyjezdnych). Do takich należeli nauczyciele Piotr Kołodziej, Franciszek Szopa itp. W środowisku tym mówiło się o sytuacji na frontach, polityce, wiadomościach z nasłuchu radiowego i gazetki podziemnej.
Z czasem przeniosłem się do Proszowic, dokąd przeniesiono moje biuro targownika. Niemniej w dalszym ciągu często bywałem u Brydalaków. W tym czasie gospodarzem Spółdzielni w Klimontowie był Jan Gudowski, z którym uprzednio razem pracowaliśmy, który będąc w Proszowicach odwiedzał mnie w biurze, bo lubił pogadać o różnych sprawach. W czasie takiego pobytu u mnie w 1943 roku, wywnioskowałem, że należy do konspiracji i przewozi do Klimontowa podziemna prasę i inne materiały. Dałem mu do zrozumienia, że domyślam się tej działalności.
O fakcie tym poinformował w placówce terenowej w Klimontowie. Do tego czasu, mimo iż często bywałem u Brydalaków, nigdy mi o organizacji nie mówiono i nie usiłowano do niej wciągnąć. Okazało się, że mimo iż miano do mnie zaufanie, bano się, że stykając się w pracy targownika z Niemcami, urzędnikami ze starostwa w Miechowie jak również często przebywającego w towarzystwie i nie stroniącego od alkoholu, mogę się wygadać na temat organizacji. Po zameldowaniu jednak przez Gudowskiego, że wiem o wszystkim (chociaż faktycznie tak nie było) postanowiono mnie przyjąć do organizacji.
Pamiętam, po przybyciu do Brydalaków wieczorem czekał na mnie Stanisław Kura, zapraszając na przechadzkę. Byłem zdziwiony, o co chodzi. Wkrótce wyjaśnił mi to wprowadzając w tajniki działalności konspiracyjnej w Klimontowie. O ile dobrze pamiętam, dla zachowania bezpieczeństwa, nie ujawnił mi wszystkich członków, lecz tylko kliku, z którymi miałem się kontaktować. Na poczekaniu wymyśliłem sobie pseudonim "Kruk". Złożyłem przysięgę. Od tej chwili stałem się "walczącym z okupantem". Z uwagi na pracę u targownika i kontakty, i których wspominałem uprzednio, jak również, że byłem znany na terenie kilku gmin i miasta Proszowic nie angażowano mnie do pracy dywersyjnej.
Przechodziłem szkolenie w zakresie broni, przenosiłem gazetki z Proszowic do Klimontowa. W Proszowicach mieszkałem w samodzielnym budynku w podwórzu, do którego było wejście przez bramę z Małego Rynku. Nad piętrze nad bramą mieszkał komendant granatowej policji Więcław, z którym znaliśmy się jeszcze jak był posterunek w Klimontowie. Biuro moje mieściło się przy Rynku Głównym, z którego można było tylnymi drzwiami przejść na podwórze, gdzie mieszkałem. W razie potrzeby można było szybko przedostać się z Małego do Dużego Rynku przez biuro targownika. To usytuowanie wykorzystano ze względów bezpieczeństwa i w moim mieszkaniu zorganizowano kurs podchorążych.
Pamiętam, jednym z organizatorów i wykładowców był Bronisław Makowski z Opatkowic, przedwojenny oficer WP. Sam, z uwagi na pracę i młody wiek w kursie nie uczestniczyłem. Dorobiłem kilka zapasowych kluczy do mieszkania, z których korzystali uczestnicy. Sami wchodzili i wychodzili, a na wszelki wypadek na stole zawsze były rozrzucone karty do gry, wódka, przekąski - w razie nagłej niepowołanej wizyty ludzi obcych, mogło się tłumaczyć spotkaniem towarzyskim [...]
|
najprawdopodobniej jeden z oddziałów SBS "Suszarnia", Kruk trzeci od lewej w kożuszku (fot. archiwum rodzinne) |
|
lasy koło Sancygniowa, kurs podchorążych 1944 rok, od lewej, w drugim rzędzie stoją: Stanisław Luty "Srogi", Bogusław Kleszczyński "Jabłoński", n.n., Władysław Strzelski "Słowik", na pierwszym planie Edmund Psica (fot. Proszowice na fotografiach część IV) |
|
28 lipiec 1944, wejście oddziału Kłosa do Proszowic, Edmund pierwszy z prawej (fot. archiwum rodzinne) |
Fragmenty własnoręcznie spisanego życiorysu Edmunda 20 grudnia 1958 roku:
[...] Po wyzwoleniu pracowałem jako księgowy w Spółdzielni Spożywców "Zorza" w Klimontowie i Okręgowej Mleczarni Spółdzielczej do 31 grudnia 45. W międzyczasie dojeżdżając do pobliskiego Krakowa, ukończyłem Liceum Spółdzielczo Handlowe uzyskując świadectwo dojrzałości. Od stycznia 1946 roku przeprowadziłem się na stałe do Krakowa i pracowałem w Spółdzielni Związkowej Pracowników Kolejowych do 1948 roku, następnie w CSS "Społem" do lutego 1949 r. Ze względu na reorganizację działu rewizyjnego przeniosłem się do Katowic do Centrali Spółdzielni Pracy. Od sierpnia 1949 zacząłem pracować w PZGS Zawiercie, jako księgowy objazdowy (instruktor).
Od grudnia 1950 r. zostałem służbowo przeniesiony do Gminnej Spółdzielni w Mierzęcicach na stanowisko głównego księgowego, gdzie pełniłem tą funkcję do sierpnia 1952 r. W roku 1951 ożeniłem się i zamieszkałem na stałe w Zawierciu. W związku z tym od września 1952 zwolniłem się z Gminnej Spółdzielni w Mierzęcicach i od września tegoż roku zostałem zaangażowany na stanowisko głównego księgowego przez Miejski Handel Detaliczny Artykułami Przemysłowymi i Spożywczymi w Zawierciu, gdzie pracowałem do 31 XII 1958 r. W roku 1957 zmieniłem dawne nazwisko Psica na Grabowski. Oprócz żony Zofii mam dwoje dzieci. Córka Ewa urodzona 1952 r. oraz syna Andrzej urodzony w 1957 r. Od roku 1957 studiuję zaocznie w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Katowicach. Obecnie jestem na drugim roku.
E. Grabowski [...]
Następnie Edmund przeprowadził się do Chrzanowa, gdzie był księgowym w zakładach mięsnych, a następnie w PeWeX-ie w Krakowie, gdzie również się przeprowadził w pierwszej połowie lat 70. Jego hobby była filatelistyka.
Zmarł 21 lutego 1981 roku w Rzeszowie - pojechał na wyjazd firmowy, świętować dzień handlowca. Umarł w trakcie tańca - dostał wylewu. Mimo obecności na miejscu lekarza nie udało mu się pomóc.
opracowanie: Adam Psica
fot. archiwum rodzinne publikacja: 18-05-2020
|
|
|