Ile trzeba było troski, by powstało miasto z wioski...
Józef Darul
|
z prawej strony czytającego, też w białej koszuli Józef Darul (fot. zbiory autora) |
7-03-2018
Człowiek, którego nazwisko zna każdy starszy mieszkaniec Kazimierzy Wielkiej, Józef Darul urodził się 14 lutego 1913 roku w Steinhagen w Niemczech, gdzie przebywał do 13 roku życia. W 1926 roku przyjechał do Polski i zamieszkał z rodzicami w Przemyślu. Tam skończył trzyletnią szkołę zawodową i podjął pracę ślusarza w prywatnym warsztacie.
W czasie wojny został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec. Po wyzwoleniu wrócił do Przemyśla i podjął pracę w wyuczonym zawodzie. Równocześnie włącza się w prace społeczne na rzecz środowiska, uzupełnia wykształcenie i doszkala się na różnych kursach. W latach 1950 do 58 pracował w wojewódzkich komitetach w Rzeszowie i w Kielcach. Następnie został mianowany na Sekretarza Komitetu Powiatowego w Kazimierzy Wielkiej. W tym czasie Kazimierza Wielka liczyła nieco ponad pięć tysięcy mieszkańców i sprawiała przygnębiające wrażenie.
Bo cóż to było za miasto? Dwie knajpy, kino cukrownia, pegeer i kościół. Drogi fatalne, na środku osady plac przyfabryczny wybrukowany kocimi łbami, błoto, zero asfaltu, brak chodników. Naprzeciw cukrowni cuchnące stawiki z nieczystościami po produkcji cukru, taplające się w błocie i własnych odchodach krowy na głównej ulicy, bo tędy właśnie przebiegała droga ich codziennego wypasu.
Taką sytuację zastał Józef Darul, kiedy obejmował funkcję sekretarza w naszym mieście. Wyglądał zwyczajnie, mówił niebłyskotliwie. Przyjechał, rozejrzał się i zaczął się zastanawiać - od czego by tu zacząć? Jak pokazać ludziom, że można żyć inaczej, żeby uwierzyli i zrozumieli, że tak dużo zależy od nich samych. Zaczęto od uporządkowania terenu wokół komitetu. Stanęli do roboty pracownicy komitetu z sekretarzem na czele. Zburzono stare czworaki, na ich miejscu powstał skwerek, a stary parkan zastąpiono żywopłotem.
Przyglądali się kazimierzanie jak ich sekretarz zakasał rękawy i wyrywał chwasty, osobiście kładł płyty chodnikowe, budował schodki, sadził drzewa. W pierwszym roku uporządkowany został centralny placyk Kazimierzy, a następnie zajęto się starym parkiem, wybudowano muszlę koncertową, ogródek jordanowski z basenem na lato i terenem saneczkowym na zimę. Z myślą o młodzieży obok toru saneczkowego złożony zostaje sposobem gospodarczym obszerny barak o drewnianej konstrukcji z wymurówkami w którym rozpoczyna działalność całodniowa świetlica z dużą salą telewizyjną i mniejszą wykorzystywaną zależnie od potrzeb, a także mieszkanie służbowe państwa Łasińskich, którzy zostają opiekunami tego obiektu. W parku wybudowano nową kawiarnię. Liceum Ogólnokształcące otrzymało nowy gmach. W starym (obecny pałac Lacon) powstał Powiatowy Dom Kultury. Rozpoczęła się budowa osiedla mieszkaniowego przy ulicy Partyzantów.
Józef Darul był człowiekiem czynu uznający w życiu tylko jeden cel - działanie dla dobra społeczeństwa. To on sprawił, że ludzie uwierzyli w sens własnej pracy Dlatego w ramach czynu społecznego przy budowie zalewu pracowali wszyscy bez wyjątku: lekarze, nauczyciele, milicjanci, kolejarze, młodzież, pracownicy cukrowni i wszystkich działających zakładów pracy. Dzięki niespożytej energii Józefa Darula i ogółu mieszkańców, podejmuje się i realizuje zobowiązania - giganty wielokrotnie przewyższające siły małego miasteczka. Przy niewielkich dotacjach - głównie czynem społecznym powstaje z roku na rok piękne miasto. Wiosna czynów trwała latami.
Powstaje sala widowiskowa na sześćset miejsc z kabiną projekcyjną do wyświetlania filmów panoramicznych. Koszt jej budowy, to osiem milionów ówczesnych złotych. Dotacja państwa wynosiła tylko 2,5 miliona złotych, reszta 5,5 miliona złotych to wartość prac społecznych mieszkańców. Do Kazimierzy Wielkiej zaczynają przyjeżdżać na występy teatralne, recitale i rożne spotkania aktorzy, zespoły muzyczne, piosenkarze, kabarety i inni ludzie kultury i sztuki.
Zostaje oddany do użytku nowy Dom Towarowy o nowoczesnej szklanej konstrukcji. Zalewy w środku miasta z pływającymi rowerkami wodnymi, kajakami i żaglówkami robią na przybyłych i przejeżdżających przez nowopowstałe tonące w kwiatach rondo, imponujące wrażenie. Robi się o nas głośno w skali kraju. Do Kazimierzy Wielkiej przyjeżdża z Warszawy ekipa filmowa i nagrywa film krótkometrażowy pod tytułem "Sekretarz", który jako dodatek do filmów fabularnych wchodzi na ekrany wszystkich kin w całej Polsce.
Taki był Józef Darul, potrafił korzystać z posiadanej władzy i myśleć o ludziach, a nie o przestarzałych paragrafach i przepisach, które utrudniały kształtowanie naszej rzeczywistości. Gdy miał jakąś ideę, jakiś pomysł wprowadzał je w życie. Stosował wszelkie możliwe metody, jedynym ich warunkiem była ich skuteczność. Był popędliwy, ale się reflektował jeśli na jego uderzenie w stół uderzył ktoś inny, analizował sprawę, a gdy dyskutant przekonał go argumentami, przyznawał mu rację.
Wizja generalnych przemian w powiecie nie przesłaniała mu zwykłej codzienności. Zdarzyło się, że kazał wezwać piekarzy i masarzy na poczęstunek ich własnymi wyrobami - zakalcowatym chlebem i wodnistą kiełbasą. Kiedy nie kwapili się do jedzenia zapytał - co? Nie smakuje?, a ludziom ma smakować?
Innym razem rolnik wracający furmanką do domu po oddaniu tytoniu w punkcie skupu, zarzucił wodze na ogrodzeniu w bocznej uliczce i skierował się do gospody, aby się posilić. Milicjant widząc to chciał go ukarać mandatem za pozostawienie koni bez opieki. Jakimś zbiegiem okoliczności pojawił się Darul. Milicjant musiał pilnować zaprzęgu dopóki woźnica nie zaspokoił głodu. O tych i innych zdarzeniach do dziś opowiadają starsi kazimierzanie.
Jak żył Józef Darul? Skromnie. Mieszkał w wynajętych pokoikach w cukrowni, na poddaszu w starym internacie. Dopiero pod koniec życia, kiedy zdrowie zaczęło szwankować zamieszkał w bloku. Mieszkania, które mu wcześniej przydzielano odstępował bardziej potrzebującym. Człowiek na wskroś uczciwy, prowadzący tak intensywny i wyczerpujący tryb życia musiał szybko się wypalić. Podupada na zdrowiu i w sierpniu 1968 roku przechodzi na rentę. We wrześniu 1974 roku mając 61 lat umiera. Na pogrzeb przychodzą tłumy, ludzie chcą oddać cześć człowiekowi, który był żywym wcielenie słowa PRACA.
Jego życie i dokonania były odbiciem natury twórczej, samorodnej. W czasie pracy społeczno - politycznej odznaczony został wieloma medalami, między innymi: Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i Orderem Sztandaru Pracy.
Została mogiła w kącie cmentarza. Człowiek towarzysz nie prosi o modlitwę, bo o nic nikogo dla siebie nie prosił za życia. Taka była jego ideologia. Powinnością tych, którzy go znali i pamiętają jest przypomnieć o człowieku, który zmieniając powiat konsekwentnie i niecierpliwie, może i nie ustrzegł się zapewne błędów, ale jeżeli takie były to są one małej wagi w stosunku do wielkich dokonań.
na podstawie opracowania Waldemara Pietronia, Zdzisław Kuliś
|
nagrobek Józefa Darula (fot. zbiory autora) |
Poniżej prezentuję wiersz mojego autorstwa napisany na 50. lecie miasta Kazimierza Wielka, który jest nadal aktualny.
Od Darola do Bodziocha, czyli 50 lat Kazimierzy Wielkiej
Ładne, niewielkie miasteczko
Położone nad małą rzeczką,
Która ma nazwę Małoszówka
Płynąc cichutko, bez słówka
Dzieli go na dwie połowy.
Na wyspie, nie mówiąc ni słowy,
Duży łabędź siedzi
Ku zadowoleniu miejskiej gawiedzi.
Na cztery świata strony,
Jakoż, że teren jest tak ułożony
Wychodzą drogi cztery,
Którymi jeżdżą samochody i rowery.
Na cztery części dzielą drogi owe
Miasteczko częściowo nowe,
A częściowo stare,
Jak na miasta powiatowego miarę.
Od wschodu druga rzeka płynie
Na obrzeżach miasta przy młynie,
Która jeszcze za czasów dziedzica
Nazywała się jak teraz - Nidzica.
Kościół niedawno odnowiony.
Obok nowa dzwonnica, a w niej dzwony,
Których dźwięk się niesie
Aż po słonowickim lesie.
Jest tu siedziba dekanatu,
Który to obok powiatu,
Szanując mieszkańców wolę,
Odgrywa dużą rolę.
Starostwo wyżej wspomniane
Ma z magistratem wspólną ścianę
I wbrew temu, co ludzie knują,
Starosta z burmistrzem bardzo się szanują.
Budynki te, choć tak okazałe,
Wydają się jakoby za małe.
Toż to każdy z nich ze sto ludzi mieśc,i
A personel w nich męski, a także niewieści.
Wspomnieć przy tym należy,
Że tu jest mowa o Kazimierzy
Wielkiej w sobie samej,
Z powodu cukrowni dobrze znanej.
Fabryka, która miasteczko sławiła,
Od dziewiętnastego wieku czynna była.
Wielu ludziom pracę dawała,
A teraz zlikwidowana została.
Obecnie w Kazimierzy,
Chociaż jest dużo młodzieży,
Nie ma przemysłu żadnego,
Ani ciężkiego, ani lekkiego.
Nie taka była wola
Pana Józefa Darola,
Który dla prostych ludzi
Miasto ożywił, pobudził.
Były Zakłady Tytoniowe
Wybudowane od podstaw, nowe.
Dalej Spółdzielnia Transportu Wiejskiego,
Przewożąca tony materiału różnego.
Obok Centrala Nasienna -
To dla rolników rzecz cenna.
A bliżej, też na Kolejowej,
Produkowało się przetwory owocowe.
Spółdzielnia Zaopatrzenia i Zbytu
Może nie budziła wielkiego zachwytu.
Materiałów było trochę mało,
Ale ile się wtedy budowało?
Chlebek z nowej piekarni pachniał z oddali,
Ludzie bułeczki świeże chrupali.
Rzeźnia produkowała dobre wędliny,
Które sprzedawano poza zasięg gminy.
Hurtownia rolniczych maszyn
Dawała możliwość rolnikom naszym
Zakupu sprzętu na raty,
Przy długim terminie spłaty.
Wytwórnia maszyn drogowych,
Do robót letnich i zimowych,
Umożliwiała latem walcowanie,
A zimą dróg odśnieżanie.
Prężnie działał PZGS,
Który był, ale nie jest,
Gdyż go dawno zlikwidowano,
A wszelkie mienie sprzedano.
W jednym budynku jest szkoła
Zawodowa, która to zgoła
Naszą młodzież za młodu
Uczy dobrego zawodu.
Oddziału Ruchu pominąć nie sposób,
W nim pracowało kilkanaście osób.
Ale już dawno po Ruchu
Nie ma ani widu, ani słuchu.
Spółdzielnia Usług Wielobranżowych
Wykonywała dużo rzeczy nowych,
A także i remontów
Zniszczonych domowych kątów.
Pralnia chemiczna też była,
Która garnitury czyściła
I po wyczyszczeniu, mówiąc jednym słowem,
Ubranie było jak nowe.
I wreszcie stacja kolejowa,
Która w tym czasie co Szkoła Podstawowa
Numer "Jeden" powstała
Z tym, że stacji już nie ma, a szkoła została.
Ale elewacja jest jak za króla Ćwieczka
Tu z piasku fuga, a tam cegiełeczka.
I za osiemdziesięcioletnich rządów
Nie zmieniła wyglądu.
Jest także szkoła, "Trójką" zwana,
Która jest dobrze utrzymana,
Ale kochani pomyślcie sami,
Kto sadzi drzewa pod samymi oknami?
Dalej Szkoła Specjalna była,
Tam młodzież upośledzona się uczyła,
Ale jak gdyby nigdy nic
Została przeniesiona do Cudzynowic.
Kazimierskie Gimnazjum jest to budynek nowy,
Które realizuje program ponadpodstawowy.
I choć może nie bardzo funkcjonalny,
To jednak realny.
Liceum to dobra szkoła,
Młodzież w nim zawsze wesoła,
Przy tym są bardzo bystrzy,
Będą z nich przyszli magistrzy,
To już wszystkie szkoły w Kazimierzy,
Służące miejscowej młodzieży,
Którzy wiedzę zdobywają
I z tym trudności nie mają.
Następnie jest śliczny basen,
Na którym to czasem,
Aby swą sprawność poprawić
Można się dobrze zabawić.
Służy on starszym i młodzieży,
Nie tylko z Wielkiej Kazimierzy,
Ale z Pińczowa i Proszowic,
Miechowa, Opatowca, Bejsc i Koszyc.
Toż samo hala sportowa
Przyjąć każdego gotowa,
Ćwicząc sportową tężyznę
Zrobić z kobiety mężczyznę.
To wszystko jest dla ciała -
Jeszcze kultura została.
Dom Kultury okazały,
Szkoda, że mury w nim popękały.
Okazała sala widowiskowa
Też nie jest przecież nowa.
Jest to dzieło Józefa Darola,
Ożywić kulturę, taka była jej rola.
Choć budynek ten do starych należy,
Odbywają się w nim różne imprezy,
A że ilości ich wymienić nie sposób,
Wspomnę, że przychodzi na nie setki osób.
Pięknym obiektem kultury,
Gdy idziemy od szpitala z góry,
Jest Miejska Biblioteka
Dostępna dla każdego człowieka.
Nie tylko książki wypożycza,
Młodzieży komputery użycza,
Organizuje liczne spotkania,
Promuje nowe książki do czytania.
W miasteczku są banki cztery
I nie mogę zrozumieć do jasnej litery,
Jak się to wszystko kręci,
Pomimo dobrych chęci.
Skoro się mówi, że ludzie nie mają pieniędzy
I żyją na pograniczu nędzy,
To z czego banki mają obroty?
Od tej biedoty?
Poczta jest jedna od dawna
I nie jest to rzecz zabawna,
Chociaż ma małą personelu obsadę
Jakoś sobie daje radę.
Aptek jest pięć w Kazimierzy
I chociaż jedna przy drugiej leży,
Nie ma w tym nic dziwnego,
Gdyż często spotkasz człowieka chorego.
Więc leczą się w naszym szpitalu,
Nie mając do nikogo żalu,
Że szpital ten jest mały,
Ale takie mury po dawnym powiecie zostały.
Ostatnio jest on zadbany,
W oknach wiszą nowe firany.
Lekarze dyżurni w dzień i w nocy
Udzielają chorym pomocy.
Straż pożarna, inaczej ogniowa,
Do akcji zawsze gotowa
W starych budynkach się mieści,
Które mają lat ponad czterdzieści.
Jednak tym nie martwmy się wcale,
Bo pod nową zalano już "pale"
W ziemi z betonu i stali,
Zresztą, teraz mało się pali.
Budynek policji duży, okazały,
Policjantów chyba ze cztery oddziały
W nim codziennie pracuje,
Nocą i dniem porządku pilnuje.
Jedyne Przedszkole, które zostało,
Ponieważ dzieci było mało,
Jest w dobrym stanie.
Pracują w nim same panie.
Mieści się w parku, na skraju,
Pełno tu drzew jakby w gaju.
Rotunda zdobi przedszkole owe,
Choć wiekiem stare jest, jakby nowe.
Jest też przychodnia, pożal się Boże,
Do której chory dojechać nie może.
Albo od Szkolnej idzie biedaczysko,
Albo po schodach od tyłu, gdzie jest często ślisko.
W Kazimierzy jest również sąd,
Który, jak człowiek popełni błąd,
To sprawiedliwie rozsądzi
I on już nigdy nie zbłądzi.
Dom Towarowy stoi obok niego,
Mnóstwo towaru tutaj różnego.
Kantor i Bank Śląski
Obsługują klientów z miasta i wioski.
Wyżej, obok basenu kąpielowego,
Jest budynek pogotowia ratunkowego,
A w nim personel, rzekłbym średni.
Tak twierdzą niejedni.
Sklepów policzyć nie sposób,
Chyba jeden na sto osób
I są też duże markety,
Które nam nie przysporzą gotówki, niestety.
Jest dużo ulic nowych,
Z nowoczesnych kostek brukowych.
Jezdnie asfaltem zalane
Ogólnie wyglądają na zadbane.
Miasto ma wodę bieżącą
Zimną, a kto chce mieć gorącą,
Sam sobie ją podgrzewa,
Kiedy zajdzie potrzeba.
W mieście jest kanalizacja,
A właściwie jej realizacja,
Gdyż nie ma jeszcze wszędzie,
Ale z pewnością będzie.
Jest zalew dość okazały,
Gdzie kajaki, żaglówki pływały.
Ludzie z okolic przyjeżdżali,
Dzieci, młodzież i starsi się kąpali.
Lecz jego świetność dawno minęła,
Bo nie było osoby, by się nim zajęła.
Obecnie koło wędkarskie go użytkuje.
Piękne okazy ryb tam hoduje.
Jest też stadion, trochę zaniedbany,
Który nie był dawno remontowany.
Wymaga więc gruntownej odnowy,
Albowiem jest w mieście powiatowym.
W takim niewielkim mieście,
Chociaż zdziwieni jesteście,
Oprócz dwóch mostów ruchu pieszego,
Jest sześć do ruchu kołowego.
Najpiękniejsza kładka, dodająca miastu uroku
Jest wybudowana ubiegłego roku.
A że jest to dzieło burmistrza Adama,
Została imieniem "Adaś" nazwana.
Małoszówki brzegi łączy ona,
W parku miejskim położona.
Jest to obiekt wspaniały,
Służy mieszkańcom przez rok cały.
W pobliżu, o niezwykłej urodzie,
Jest kładka pływająca na wodzie.
Łączy wyspę z lądem
Ciesząc oczy swym wyglądem.
Ta znów "Chester" się nazywa,
Nie dlatego, że na wodzie pływa,
Lecz od imienia działacza znanego,
Zastępcy burmistrza obecnego.
Nieopodal stoi baszta zabytkowa,
Która ma ponad sto lat, a wygląda jak nowa.
Została przez gminę odnowiona,
Turystom do zwiedzania służy ona.
Powstało dużo bloków mieszkalnych,
Sporo prywatnych, trochę komunalnych,
Lecz ludzie wyjeżdżają wszędzie,
Więc kto w tych blokach mieszkać będzie?
Dużą oczyszczalnię ścieków wybudowano
I choć ją trochę remontowano,
Działa po dzień dzisiejszy,
Aby nasz rejon był ładniejszy, czyściejszy.
I wszystko, co tu napisane
Zostało w pięćdziesięcioleciu zbudowane.
Ileż trzeba było troski,
Aby zrobić miasto z wioski.
Jednakże, gdy spojrzymy na to realnie,
Mniej obiektów, w tym halę sportową i pływalnię,
Wybudowano w minionym dwudziestoleciu,
Częściowo za unijne eciu-peciu.
W większości budowle i budynki,
Nie licząc kościoła i szkoły "Jedynki",
Są z początków naszego miasta,
Które się jednak ciągle rozrasta.
I jeśli w magistracie dobrzy rajcy będą,
Wspólnie rozwiążą sprawę niejedną.
Z dobrym burmistrzem na czele
Zrobią dla miasta bardzo wiele.
Bo dobry gospodarz, Panie i Panowie,
To ten, co ma mądrze w głowie.
Nie postura, nie szata go zdobi,
Ale to, jak i ile zrobi.
Zdzisław Kuliś; Donosy, styczeń 2009 r.
|