72 lata w Harfie
Witold Doniec
|
Witold Doniec (fot.af) |
Proszowice, 9-02-2004
Najstarszym członkiem nowobrzeskiego chóru kościelnego "Harfa" i strażackiej orkiestry dętej "Lutnia" jest Witold Doniec z ulicy Krakowskiej. Przedwojenny absolwent krakowskiego konserwatorium muzycznego śpiewał w "Harfie" przez 72 lata.
Pana Witolda Dońca z ulicy Krakowskiej znają w Nowym Brzesku wszyscy. Jest rodowitym nowobrzeszczaninem. Urodził się w 1915 roku w miasteczku, któremu poświęcił całe swoje życie. - Po ukończeniu siedmioklasowej Szkoły Podstawowej w Brzesku Nowym i małym przygotowaniu muzycznym, zostałem przyjęty w 1935 roku do konserwatorium muzycznego w Krakowie. Po trzyletniej nauce i ukończeniu szkoły muzycznej zostałem powołany do zasadniczej służby wojskowej we Lwowie. Służbę miałem zakończyć we wrześniu 1939 roku. Zamiast do cywila, trafiłem na front. Pod koniec września przedostałem się razem z oficerami na Węgry, skąd wróciłem do Polski dużym transportem wojskowym w 1941 roku. Tydzień po moim wyjeździe z Węgier do tego kraju wkroczyli hitlerowcy. Moi koledzy z odzdiału, którzy nie zdecydowali się wracać do Polski zostali zaangażowani do pracy przy budowie hitlerowskich bunkrów, a potem rozstrzelani - wspomina żołnierz września.
Po powrocie do kraju Witod Doniec wstąpił do Armii Krajowej, a później do Batalionów Chłopskich. Przysięgę składał swojemu dowódcy Tadeuszowi Biernackiemu na wzgórzu nazywanym przez miejscowych "szubiennicą". - Zarówno w AK, jak i BCH byłem łącznikiem. W BCH podlegałem pod Zygmunta Pająka, u którego zostałem zaprzysiężony. Brałem udział w większości akcji przeprowadzonych przez nasze oddziały na terenie gminy - opowiada pan Witold.
Wspomnienia z okresu rządów PPR-u w pierwszych latach po II wojnie światowej wywołują u partyzanta z AK i BCH jeszcze dzisiaj wiele emocji. - Urząd Bezpieczeństwa i funkcjonariusze PPR-u zaraz po wojnie czuli się bezkarni. Do formacji tych wstępowali ludzie najgorszego formatu, takie "dziady" wiejskie. Znęcali się nad ludźmi, mordowali i gwałcili bezkarnie, dlatego musieliśmy w latach 1946-1947 utworzyć oddział dywersyjny, który temperował PPR-owców w ich zbrodniach. Dzięki istnieniu naszego oddziału udało się uratować wiele istnień ludzkich. Z rąk bandy, której wylęgarnią była jedna ze wsi w gminie Nowe Brzesko zginął m.in. Tadeusz Sendek z Kuchar, właściciel młyna, który nigdy nikomu nie odmówił pomocy, a PPR-owcom pluł w twarz. To był porządny, odważny i prawy człowiek. Dlatego go bandyci z PPR-u zamordowali - opowiada pan Witold.
Wójtem Nowego Brzeska w drugiej połowie lat czterdziestych ubiegłego wieku był Jan Doniec, ojciec naszego bohatera. - Podczas jednej z imprez zakrapianych alkoholem ojciec dowiedział się od Józefa Jedynakiego, że PPR wydał na mnie wyrok śmierci. Jeszcze tego samego dnia zniknąłem z domu na dwa lata. Kiedy wróciłem ze Śląska w 1950 roku, UB już na mnie czekało. Pod pretekstem posiadania AK-owskiej broni, ukrytej w pod dębami w puszczy niepołomickiej, aresztowało mnie pięciu milicjantów, którzy przyjechali po mnie na rowerami z Dziewina. Siedziałem przez pół roku w więzieniu UB w Bochni, a potem odbywałem karę przez półtora roku pracując w kopalni w Jaworznie - kontynuuje swoją opowieść.
Po powrocie do Nowego Brzeska w 1953 roku pan Witold się ożenił. Niedawno wspólnie z żoną Honoratą, obchodzili jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego. - Po powrocie do Brzeska, zająłem się muzyką. Wróciłem do chóru kościelnego "Harfa" i orkiestry dętej "Lutnia", z którymi rozpocząłem współpracę mając 18 lat. W orkiestrze skończyłem grać mając 80 lat, a w chórze przed paroma miesiącami. Gdyby nie choroba, śpiewałbym dalej - mówi najstarszy muzyk w Nowym Brzesku.
Witold Doniec należy do tych osób, które pozytywnie oceniają Powstanie Nowobrzeskie z 1944 roku. - Dzięki temu zrywowi zbrojnemu mieliśmy przez dwa tygodnie wolną Polskę. Dla tej wolności warto było walczyć. Potem przyszły rządy oprawców narodu polskiego, czyli UB-owców - mówi z goryczą w głosie, podkreślając, że nie przyjął nominacji oficerskiej od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. - Stopień oficerski, mógłbym przyjąć od swojego dowódcy, a prezydent nim nie jest...
05-02-2004r
Jak podają kroniki, pierwszym założycielem orkiestry był pan Kania, który prowadził orkiestrę w latach 1918-1921, kolejnymi kapelmistrzami byli: Edward Filipowski (1921-1934), Witold Staniszewski (1934-1939), okres zawieruchy wojennej 1939-1945 to przerwa w działalności orkiestry, Michał Tataruch (1945-1947), Pan Wydro (1947-1949), Stanisław Marzec (1949-1950), Pan Święk (1950-1951), Pan Romański (1951-1952), Pan Czerwiński (1952-1953), Alfred Bednarski (1953-1976), w latach 1976-1985 roku orkiestra unkcjonowała pod kierownictwem Józefa Porębskiego. Od 1985 roku kapelmistrzem nowobrzeskiej "Lutni" jest Stanisław Dankowski.
Arkadiusz Fularski
|
|
|