facebook
Wyprawa na posterunek żandarmerii niemieckiej w Niegardowie
    Dzisiaj jest sobota, 23 listopada 2024 r.   (328 dzień roku) ; imieniny: Adeli, Felicyty, Klemensa    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   ludzie ZP   |   miejsca, obiekty itp.   |   felietony, opracowania   |   kącik twórców   |   miejscowości ZP   |   ulice Proszowic   |   pożółkłe łamy...   |   RP 1944   | 
 |   wstęp   |   aktualności   | 
 artykuły, opracowania 
 |   wspomnienia   |   ludzie RP 1944   |   filmoteka   |   kalendarium   |   RP 44 w sztuce   | 

serwis IKP / Skarby Ziemi Proszowskiej / RP 1944 / artykuły, opracowania / Wyprawa na posterunek żandarmerii niemieckiej w Niegardowie
O G Ł O S Z E N I A


Wyprawa na posterunek żandarmerii niemieckiej w Niegardowie

bohaterski partyzant Oddziały AK "Fundament w Radziemicach porucznik Bronisław Wawrzeń, pochodzący z Przemenczan, zamieszkały obecnie w Słomnikach (fot. Zbigniew Pałetko)

Radziemice, 5-02-2010

Napięcie rośnie

     Opisana poniżej akcja miała miejsce w 1944r.
Partyzanci Armii Krajowej z Oddziału Fundament postanowili rozbroić Niemców na posterunku w Niegardowie. Do wyznaczonego zadania zgłosili się: Mieczysław Olech ps. Olcha, Benedykt Szastak, ps. Fundament, Wawrzeń Bronisław, ps. Warka, Luty Piotr, ps. Czarny i Rosjanin.

     Mieczysław Olech ps. Olcha i Benedykt Szastak, ps. Fundament, poszli wieczorem na rekonesans teren posterunku w Niegardowie. Posterunek znajdował się w Niegardowie, w przysiółku zwanym po dziś dzień Kresami, u rolnika o nazwisku Szopa. Olcha i Fundament podeszli pod sam posterunek.

     Na warcie stało 2 własowców - Ukrainców. Nawiązali z własowcami kontakt, próbując ich przekonać aby przeszli na stronę partyzantów i pomogli rozbroić niemiecki posterunek. Wszystko wskazywało, ze własowcy będą skłonni do współpracy.

     Benedykt Szastak pozostał z Ukraińcami, a Mieczysław Olech poszedł po Bronisława Wawrzenia, Piotra Lutego i Rosjanina, którzy w niedalekiej odległości od posterunku oczekiwali w okopach na dalszy tok postępowania.

Wspomina Bronisław Wawrzeń:
- Kiedy przyszedł Mietek i opowiedział nam to wszystko, jak się dogadali z wartownikami niemiecki, podeszliśmy pod posterunek niemiecki. Ja, Piotr Luty i Rosjanin schowaliśmy się w okopach, które były w pobliżu posterunku. Mietek poszedł z powrotem do własowców. Jak tylko podszedł do nich, to został wraz z i Benedyktem Szastakiem aresztowany przez Niemców. Po rozbrojeniu postawieni zostali pod ścianą z rękami podniesionymi do góry. Po nas do okopów przyszło trzech żandarmów niemieckich. Jednego z nich ludność przezywała "Kucharz". Rzeczywiście był kucharzem w Stützpunkcie w Dalewicach.

     Bronisław Wawrzeń siedział w okopie pierwszy, przy nim Piotr i trochę dalej Rosjanin. Żandarm niemiecki Kucharz mówił dobrze po polsku. Kiedy partyzanci wychylili się z okopów żeby zobaczyć kto zbliża się do nich - a byli przekonani, są to koledzy Mietek i Benedykt, wówczas do okopu wskoczyli żandarmi niemieccy, wołając: (...) ręce do góry!

     Rosjanin chciał strzelać do Niemców. Bronisław powstrzymał go, obawiając się o życie Mieczysława i Benedykta. Kucharz wystrzelił świetlną rakietę. Partyzanci, będący w Przemęczanach myśleli, że jest już po akcji. Partyzanci uciekali w stronę Łętkowic, najpierw okopami a potem polami. Niemcy gonili ich strzelając za nimi. Przed Łętkowicami natrafili na zasieki druciane.

- Słyszeliśmy jak po drutach kule dzwonią - wspomina Bronisław Wawrzeń.- Zasieki druciane były zrobione z polecenia niemieckiego okupanta, aby udaremnić przechodzenie ludności. Ja i Piotr pokonaliśmy zasieki bez większych przeszkód. Rosjanin miał trudności, ale również je pokonał. Dolecieliśmy do brodła ze zbożem. Nie mieliśmy już sił aby biec dalej. Zatrzymaliśmy się. Niemcy wrócili z powrotem na Kresy - mówi Bronisław.

- Partyzanci doszli do miejscowości Knieje. Tam wybrali trzech mężczyzn, polecając im zabrać ze sobą kenkarty i udać się na Kresy aby dowiedzieć się co stało się z Mietkiem Olechem i Benedyktem Szastakiem. Doszli do połowy drogi i zawrócili. Nie chcieli iść dalej, ogarnął ich strach. Zostali jednak przez partyzantów zmuszeni ponownie zmierzać na Kresy. Kiedy zbliżyli się do Kresów spotkali mieszkańców Błogocic, jadących z węglem. Napotkani woźnicy opowiedzieli, że przy posterunku niemieckim na Krasach zostali zatrzymani przez Niemców, byli wylegitymowani i widzieli jak dwóch ludzi stało z rękami podniesiony do góry. Partyzanci byli pewni, ze był to Mietek Olech i Benedykt Szastak. Partyzanci przyszli do Przemęczan i natychmiast udali się do zastępcy dowódcy Oddziału Fundamet - Franciszka Karczmarka, mieszkającego na Podgórzu. Opowiedzieli mu w szczegółach zaistniałej sytuacji. Decyzja była jedna: Należy ich uwolnić.

     Na drugi dzień rano, Niemcy wywieźli Mieczysława i Benedykta do Miechowa, skąd przewiezieni zostali do Krakowa na Montelupi. W styczniu 1945 roku przez otwór po wyrwanych deskach w podłodze wagonu, skutecznie uciekli z transportu kolejowego jadącego z Krakowa w nieznanym im kierunku. Powrócili do domu i byli nadal aktywnymi partyzantami w Oddziale Fundament.

Rosjanin

     Rosjanin był przyprowadzony z Markocić do Oddziały AK "Fundament". W partyzantce w Markociach było kilku rosyjskich żołnierz. W 1941 roku, po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej na terenie powiatu miechowskiego zaczęli pojawiać się jeńcy radzieccy. Uciekali oni z niemieckich transportów kolejowych lub zbiegli z obozów, w jakich przebywali na okupowanych ziemiach polskich lub w głębi Niemiec. Pomoc otrzymywali od gospodarzy, gdzie chętnie pomagali w pracach polowych. Większość z nich przebywała u rodzin partyzantów. W każdej gminie było od kilku do kilkunastu jeńców radzieckich. Udzielanie jakiejkolwiek pomocy i przechowywanie Rosjan było przez okupacyjne władze niemieckie surowo zabronione. Większość jeńców włączała się aktywnie do współpracy z lokalną partyzantką do walki z nienawidzonym okupantem niemieckim.

"Kucharz" - Kindler

     Kindler - były policjant granatowy, który przed 1939 r. pełnił funkcję komendanta policji państwowej w Przeworsku, pochodził rodem z Łodzi. Urodził się w rodzinie niemieckiej, chodził do polskiej szkoły. Praktykował u rzeźnika. Z wybuchem wojny uciekał przed Niemcami aż pod granice wschodnią, skąd jeszcze szybciej powrócił do rodzinnego miasta Łodzi, wstępując do żandarmerii niemieckiej. Ożenił się z Polką, mieli dwóch synów, mieszkali w Łańcucie.

     Świadkowie określali go na wiek około 30 - 35 lat. Był średniego wzrostu, szczupły. W dniu 6 grudnia 1944 r., nie podzielił losu Baumgartena, ponieważ w tym czasie przebywał na leczeniu ucha w szpitalu w Krakowie. Po przyjeździe z Krakowa spakował swoje rzeczy i następnie wyjechał z Dalewic. Imienia Kindlera nie ustalono. Kindler - umiejący mówić po polsku - i Szmidtke, przebrani w cywilne ubrania, z doklejonymi wąsami, upozorowani na handlarzy udawali się na wsie. Powracali zadowoleni. Zaraz po ich powrocie wyjeżdżało kilku żandarmów i przywozili skutych i związanych mężczyzn.

     Po wojnie zamieszkiwał prawdopodobnie we Wrocławiu. Nie został odnaleziony. Miejsca zamieszkania Kindlera nie zdołano ustalić.

Zbigniew Pałetko   



idź do góry powrót


23  listopada  sobota
24  listopada  niedziela
25  listopada  poniedziałek
26  listopada  wtorek
DŁUGOTERMINOWE:


PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ