Na ulicach Proszowic ukazała się zwarta kolumna partyzancka w polskich mundurach, w pełnym uzbrojeniu...
|
na pierwszym planie Jerzy Biechoński ps. Kłos; 28 lipiec 1944, ul. 3-Maja (fot. Proszowice na fotografiach; część IV: II wojna światowa) |
|
(fot. ikp) |
Proszowice, 27-07-2019
W 1944 roku na terenie części Inspektoratu "Maria" Armii Krajowej powstała enklawa wolności - Rzeczpospolita Partyzancka 1944. Partyzanci różnych organizacji niepodległościowych (głównie Armii Krajowej) przejęli całkowitą kontrolę na obszarze, w dorzeczach rzek: Wisła, Szreniawa, Nidzica i Nida. Teren ten określano później, także Kazimiersko - Proszowicka Rzeczpospolita Partyzancka. Obejmowała ona swoim zasięgiem teren około 1000 kilometrów kwadratowych, Niemcy zostali całkowicie wyparci z niego i paręnaście dni mieszkający tutaj ludzie mogli cieszyć się pełną wolnością.
Oddziały partyzanckie wyszły z konspiracji tworząc regularne Wojsko Polskie. Największymi formacjami była 106 Dywizja Piechoty Armii Krajowej (kryptonim "Dom") - dowodzona przez majora Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego ps. Tysiąc i spieszona Krakowska Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej (Bank) - pod dowództwem mjr Edwarda Kleszczyńskiego ps. Dzik. W miastach funkcjonowała Polska Poczta, działały struktury administracji państwowej.
Po opuszczeniu Proszowic przez Niemców, w piątek rano 28 lipca (dzień targowy) wydano rozkaz zajęcia Proszowic, około południa do miasta wkroczyła, kolumna partyzancka, składająca się z żołnierzy I i II plutonu z kompanii kpr. pchor. Jerzego Biechońskiego ps. Kłos oddziału "Dominika-Pela". Dowodzili nimi plut. Stanisław Gas ps. Modrzew (I pluton) i kapral Jan Latała ps. Drozd (II).
|
zajęcie Proszowic przez partyzantów na czele oddziału Stanisław Gas ps. Modrzew; 28 lipiec 1944, ul. 3-Maja (fot. Proszowice na fotografiach; część IV: II wojna światowa) |
Kolumna sformowała się w okolicy "Bożej Męki" (kurhan znajdujący się przy drodze Proszowice-Kraków) i ulicą Krakowską w szyku zbrojnym, weszli do miasta, oficjalnie wcielając je Rzeczpospolitej Partyzanckiej.
Zajęli, Związek Plantatorów Tytoniu (stacjonował tutaj dowódca Jerzy Biechoński), stację kolejową. Zabezpieczyli drogi wylotowe z Proszowic, na wieży kościoła zlokalizowano posterunek obserwacyjny. W ówczesnej remizie straży pożarnej (skrzyżowanie ul. Kosynierów i Kościuszki) zorganizowano stanowisko oporu. Zaczęły działać władze cywilne, poczta. Mienie po Niemcach i volksdeutschach (sklepy, magazyny...) zabezpieczono przed rabunkiem. Wykonano na Rynku wyroki na złapanych konfidentach, ogolono jedną kobietę za zbyt zażyłe kontakty z Niemcami.
W grupie wkraczających żołnierzy do Proszowic wymienia się żołnierzy:
- Biechoński Jerzy "Kłos"
- Gas Stanisław "Modrzew"
- Kleszczyński Bogusław "Jabłoński"
- Ryńca Stanisław "Niedziela"
- Zastawny Włodzimierz "Bocian"
- Maj Stanisław "Wysoki"
- Bucki Władysław "Lasek"
- Ryńca Józef "Piasek"
- Łuczyński Wojciech "Plater"
- Szwejowicz Stanisław "Sosna"
- Luty Stanisław "Srogi"
- Kowalski Józef "Niski"
- Jarosz Julian "Wydra"
- Strzelski Władysław "Słowik" (jak już to Stanisław Strzelski)
- Szopa Mieczysław "Dżek"
- Skulik Stafan "Kruk" (raczej Kruk II [red.])
- Wawrzeń Krzysztof "Jawor"
- W oddziale Modrzewia było także kilka osób z drużyny Jana Kury "Polana"
- Latała Jan "Drozd"
- Libura Stanisław "Strzała"
- Dwadzieścia cztery osoby, w tym 16 osób LSB z Rudna Górnego (w oddziale Drozda)
|
28 lipiec 1944, ul. 3-Maja, opis poniżej (fot. Proszowice na fotografiach; część IV: II wojna światowa) |
Na popularnym zdjęciu z wkroczenia partyzantów do Proszowic możemy rozpoznać: na czele plut. Stanisław Gas ps. Modrzew, plut. Stanisław Libura ps. Strzała (w środku I szeregu niesie na ramieniu ciężki karabin maszynowy), kpr. pchor. Bogusław Kleszczyński ps. Jabłoński (pierwszy szereg w hełmie), st. strz. Wacław Korepta ps. Pień (pierwszy szereg w bez czapki) [według rozpoznania p. Henryka Pomykalskiego osoba bez hełmu w pierwszym szeregu to Stanisław Chmura ze Szczytnik/Klimontowa, był też jednym z tych którzy uczestniczyli w zasadzce w Czechach, a łapanki młodych AK-owców ze Szczytnik i Klimontowa w pierwszych miesiącach "wolności" uniknął znikając z domu na parę tygodni; IKP], st. strz. Stanisław Maj ps. Wysoki (drugi szereg, najwyższy), kpr. Bolesław Sonik ps. Brzoza (drugi szereg w hełmie). [Rozpoznane osoby wymieniono, za albumem: "Dominika" 1943-1945 "Suszarnia".]
Prawdopodobnie są jeszcze inne rozpoznania, te na które natrafiłem zawierały się w/w.
Tak opisuje wspomnienia swoich podwładnych z tego dnia dowódca 106 DP AK "Tysiąc" (fragment książki gen. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego ps. Tysiąc "Rzeczpospolita Partyzancka"):
[...] Proszowice, których historia sięga pierwszych wieków Polski Piastowskiej i na przestrzeni przeszłych stuleci wraz z całą ziemią proszowicką miały swój bezustanny i znaczny udział w zmiennych losach dziejowych naszego narodu, nagle w dniu 28 lipca 1944 r. stały się świadkami nowego historycznego wydarzenia. Oto w godzinach rannych tego dnia, mimo istnienia silnych jeszcze garnizonów okupanta w pobliskim Miechowie, Słomnikach, Igołomi... i zaledwie 35 km odległym Krakowie - na zaludnionych dość silnie ulicach miasteczka ukazała się nagle zwarta kolumna partyzancka w polskich mundurach, w pełnym uzbrojeniu i objęła w wolnym mieście władzę wojskową z ramienia 106. Dywizji Piechoty Armii Krajowej i Inspektoratu Rejonowego AK Miechów ("Maria").
Porucznik "Drozd" (Jan Latała), wówczas jeszcze jako kpr. rez. i dowódca plutonu "Dominiki-Peli", tak wspomina te pełne wrażeń wkroczenie partyzantów w biały dzień do Proszowic: "...Rano 28 VII 44 r. zostały wydane rozkazy do zajęcia Proszowic. Na podstawione wozy konne w Koniuszy, załadowały się oddziały "Modrzewia" i mój. Udaliśmy się w kierunku Proszowic, gdzie w odległości 1 km od miasta, d-ca całości podchorąży "Kłos" uformował kolumnę ubezpieczoną i oddziały nasze weszły do miasta. Na czele I plutonu szedł "Modrzew", a ja prowadziłem pluton drugi. W Proszowicach było bardzo dużo ludzi z okolicznych wiosek. Na widok polskich żołnierzy urządzono spontaniczną owację. Entuzjazm ludności był ogromny, wierzono, że Niemcy już nie wrócą.
Zajęliśmy ważniejsze punkty w mieście. Mój oddział skierowano do budynków Związku Plantatorów Tytoniu oraz na stację kolejki wąskotorowej. Zorganizowałem ubezpieczenie dróg dojazdowych do Proszowic oraz wystawienie posterunków obserwacyjnych na wieży kościelnej i górujących punktach w pobliżu miasta. Sprawy kontroli ubezpieczeń oraz zmian posterunków powierzyłem mojemu zastępcy kpr. "Strzale" (Stanisław Libura), a ja zająłem się sprawą zbudowania barykad i przeszkód na szosach i drogach dojazdowych, aby wykluczyć nagłe wtargnięcie do miasta samochodów nieprzyjaciela. Oddział "Modrzewia" ubezpieczał miasto od strony Krakowa i Klimontowa, a moi żołnierze ubezpieczali szosę od strony Słomnik i Miechowa."
"...Wchodziliśmy do miasta [...] pierwszy raz po 4 latach okupacji, w biały dzień i zwartą kolumną. Wrażenie ogromne - wspomina ppor. cz.w. "Wydra" (Juliusz Jarosz) - odczuwam ogromną dumę, że to mnie przypadło w udziale pierwszemu. Ludzie płaczą, całują nas i kwiaty, nie wiadomo skąd tyle kwiatów..."
Nieco później, bo już po przemarszu partyzantów przez Proszowice, podjechały na furmankach od strony Wierzbna, gdzie uzupełniały broń i amunicję, dalsze drużyny "Dominiki-Peli" kpr. rez. "Waligóry" (Bolesław Woźniak) i st. strz. "Orlika" (Stanisław Ja skulski). Oddziały te wyładowały się pod cmentarzem żydowskim i w szyku bojowym podeszły do cmentarza katolickiego.
"...Ponieważ nie mieliśmy rozeznania o sytuacji w mieście - stwierdza "Orlik" - zatrzymaliśmy się pod miastem na cmentarzu katolickim. W tym czasie, od strony Proszowic nadszedł patrol AK z karabinem maszynowym, pod dowództwem plut. "Kolby" (Tadeusz Biernacki), który miał za zadanie ubezpieczyć miasto od kierunku szosy krakowskiej. Za chwilę nadszedł także d-ca całości zgrupowania partyzanckiego "Dominiki-Poli" pchor. "Kłos", któremu zameldowałem przybycie plutonu. Pchor. "Kłos" po przejęciu meldunku wycofał patrol "Kolby" i nakazał ubezpieczyć szosę obydwoma drużynami.
W czasie kilku godzin na placówce zatrzymaliśmy cztery samochody cywilne i wojskowe, które nadjechały z Krakowa, nie wiedząc o zajęciu terenu przez oddziały polskiej partyzantki. Zatrzymane samochody były odstawiane do Związku Tytoniowego, gdzie mieściła się kwatera naszego d-cy kompanii."
"Drozd" w swojej dalszej relacji wspomina: "...Wyznaczone patrole aresztowały i osadziły w areszcie, do dyspozycji wywiadu, kilku konfidentów oraz gorliwych służalców okupanta.
W tym czasie zorganizowano władze cywilne, złożone z przedstawicieli stronnictw politycznych, które przystąpiły do zabezpieczenia pozostawionego mienia niemieckiego oraz towarów w sklepach i magazynach, których właścicielami byli Niemcy względnie volksdeutsche.
Około godziny 11.00, przybiegł do mnie żołnierz z mojego oddziału, który ubezpieczał stację kolejki wąskotorowej i zameldował, że telefon na stacji działa, a w słuchawce słychać głosy w języku rosyjskim.
Udałem się szybko do budynku stacyjnego i tam, po podniesieniu słuchawki, usłyszałem rozmowę rosyjską. Pytałem ich, gdzie oni są i co tam robią, odpowiedzieli, że na stacji w Wiślicy, że są żołnierzami Armii Czerwonej i zajęli swoim oddziałem miejscowość i stację kolejową. Wówczas ja poinformowałem ich, że mówię z Proszowic, gdzie Niemców już nie ma i że okoliczne miejscowości, jak Skalbmierz, Działoszyce, Kazimierza Wielka, Koszyce, Nowe Brzesko oraz wszystkie wsie na tym terenie są w rękach polskich żołnierzy-partyzantów. Pytałem się także, kiedy do nas przyjdą żołnierze sowieccy, odpowiedzieli: Jutro będziemy u was.
Przed zapadnięciem zmroku otrzymałem rozkaz przeniesienia mojego plutonu do zachodniej części miasta, celem zorganizowania obrony od strony Słomnik i Miechowa. Jako główny punkt oporu wyznaczyłem budynek remizy strażackiej, stojącej przy szosie na skraju miasta, skąd było dobre pole ostrzału. Wybiliśmy otwory w murze i ustawiliśmy w nich karabiny maszynowe. Wyznaczyłem też stanowisko dla granatników przeciwpancernych (piatów), a na przedpole wysunęliśmy czujki. Szosa była zabarykadowana i wjazd do miasta był niemożliwy. Po wyznaczeniu zmian ubezpieczeń wydano żołnierzom posiłek, a następnie część załogi poszła spać w pomieszczeniu remizy..."
Por. cz.w. "Nina" (Roman Nowak), pełniący w tym czasie, obok funkcji zastępcy delegata rządu na powiat miechowski, obowiązki oficera do specjalnych zleceń dowódcy Inspektoratu "Maria" oraz 106. DP AK, zanotował w swoich wspomnieniach z tego dnia: "...Z polecenia "Tysiąca", który wydawał w tym czasie rozkazy z m.p. w Koniuszy, m.in. w czasie zajmowania Proszowic, w którym uczestniczyłem z bronią w ręku, zabezpieczyłem magazyny Związku Plantatorów Tytoniu i przekazałem osobiście cały majątek, w postaci papierosów, cukru i innych wartościowych artykułów - Kwatermistrzostwu Inspektoratu Rejonowego AK "Maria". Zabezpieczony majątek, przez zorganizowany transport, przy wydajnej pomocy adiutanta "Banku" ppor. inż. "Skały" (Tadeusz Laskowski) - rozwieziono na poszczególne zakonspirowane placówki..."
Dla utrzymania łączności z dowódcą batalionu III/8. p. uł. AK por. "Pikiem" (Edmund Pieńkowski), któremu podlegał bezpośrednio teren batalionu proszowickiego, przeznaczeni byli dwaj łącznicy, których punkt kontaktowy znajdował się przy kurhanie z Bożą Męką, od strony Posądzy. [...]
opracowanie: Andrzej Solarz
|