Kazimiersko - proszowicka rzeczpospolita partyzancka (3) - 1000 km2 wolnej Polski


Proszowice, 15-03-2014


     (red.) Poniżej drukujemy trzeci odcinek opracowania poświęconego dziejom tzw. "kazimiersko-proszowickiej rzeczpospolitej partyzanckiej". Autorem opracowania jest ppłk. Bolesław Nieczuja-Ostrowski (ps. "Bolko", "Tysiac") b. d-ca miechowskiego Inspektoratu AK, d-ca 106 Dywizji Piechoty AK Ziemi Miechowskiej.


Żandarmi niemieccy wzięci do niewoli w czasie akcji oddziału partyzanckiego BCh-AK "Pazura" (ppor. rez. Tomasz Adrianowicz) w Działoszycach.
     Tymczasem w Kazimierzy Wielkiej, zaraz po wyjeździe kompanii 21 policji niemieckiej z inicjatywy sierż. "Odweta" Mariana Miklaszewskiego, z-cy d-cy kompanii kazimierskiej 120 pp, a za aprobatą d-cy pułku kpt. "Sewera", pod osłoną bojową oddziału dyspozycyjnego sierż. "Krzywdy" - Mariana Pierzchały, rozbrojono miejscowy Stützpunkt, obsadzony przez pozostających w służbie hitlerowskiej Ukraińców.

     Mogło to nastąpić dzięki sierż. "Odwetowi", który umiejętnie przedstawił im ich beznadziejną sytuację i nakłonił do złożenia broni i poddania się w zamian za zachowanie im życia. W ten sposób zdobyto 3 ckm, 5 rkm, 80 kb, kilka pistoletów, 80 000 szt. amunicji, trochę granatów oraz kilka wozów różnego sprzętu wojskowego i samochód ciężarowy, a wzięto do niewoli 1 oficera, 8 podoficerów i 32 szeregowców.

     Tegoż samego dnia rozbrojono posterunek policji granatowej w Sancygniowie przez oddziały miejscowe BCh-AK, a oddział "Pazura" opanował w lesie koło m. Matołka magazyn Wehrmachtu, zdobywając około 250 000 szt. amunicji. Również w dniu 17.VII został opanowany przez placówkę 2 komp. IV/120 pp w Koszycach, lądujący tam samolot typu "Storch", a pilot, kapitan SS, zabity.

     Nie udała się jednak akcja przygotowana na Stützpunkt w Kozłowie, którego załogę tworzyli żandarmi niemieccy, policji granatowej i 10 własowców. D-ca własowców był w kontakcie z ludźmi 5 kompanii II/112 pp i d-cą tej kompanii por. "Dzięciołem", Stanisławem Zynkiem. Własowcy mieli przejść na stronę powstańczą.

     27 lipca Niemcy planowali opuścić Kozłów i dlatego por. "Dzięcioł" wystąpił do akcji w tym dniu. Niespodziewanie jednak żandarmom przyszedł z odsieczą silny oddział Wehrmachtu z załogi stojącego w tym czasie na stacji pociągu. Zaatakowany przeważającymi siłami oddział "Dzięcioła" został otoczony, w ciężkiej walce zginęło 2 żołnierzy, a 2 zostało rannych. Z otoczenia niemieckiego wyswobodził oddział "Dzięcioła" natarciem swego plutonu od strony północnej, pchor. "Kalina" - Stefan Kwiecień. W odwecie Niemcy wymordowali około 11 osób ze wsi Przysieka i Kamionka oraz spalili 39 budynków.

     Inspektor Rejonu AK "Marii" nie mając jeszcze dokładnego rozeznania z ostatnich dwu dni walki z braku ścisłych meldunków, w swoim meldunku sytuacyjnym do okręgu z dnia 27. VII 1944 r. donosi:

     "Melduję: 1) W czasie od 20 do 27 bm. Oddziały dyw. I part. 0/08, prowokowane przez npla. Prowadziły szereg przeciwakcji odbierając npl. Przewagę i inicjatywę w terenie, zmuszając go do ściągnięcia odleglejszych posterunków żandarmerii, do zaniechania rozpoczętych aresztowań, uniemożliwiły mu swobodne poruszanie się w terenie oraz zmusiły go do ewakuacji, która w III/8 (tj. w obwodzie Pińczów) ma charakter całkowity.

     W akcjach tych wzięto jeńców, broń, zabito kilku oficerów SS i żandarmerii, policjantów, żandarmów i Ukraińców. Własne straty małe. Nadto przeprowadzono szereg akcji o charakterze sabotażowo-dyw., jak spowodowanie zderzenia pociągów koło Batowic, co w wyniku zahamowało ruch pociągów na trasie kolejowej Kraków - Warszawa na kilka dni i spowodowało zniszczenie sprzętu npla, jak wysadzenie npl. Samolotu koło Kozłowa itd.

     Szczegóły podam później w raporcie dyw.-part. Obecnie na całym terenie drobne akcje dyw.-part. o charakterze nękającym
".

     28 lipca pluton plutonowego "Modrzewia" z kompanii "Kłosa", na szosie Proszowice-Słomniki, pod m. Czechy, poprzez zasadzkę ogniową zatrzymał samochód z żandarmami ewakuującego się posterunku z Proszowic i zmusił ich do złożenia broni.

     Tego samego dnia pozostałe plutony kompanii pod d-twem pchor. kpr. "Kłosa" - Jerzego Biechońskiego zajęły miasteczko Proszowice.

     Z ramienia sztabu Inspektoratu oficer do spec. Zleceń "Nina" zabezpieczył na rzecz kwatermistrzostwa "Marii" zawartość magazynów Związku Plantatorów Tytoniu.

     W tym samym mniej więcej czasie, w okolicy m. Gorki, na prawym brzegu Wisły, oddział z IV/120 pp. pod d-twem kpr. "Hanka" - Gabriela Glińskiego, po przeprawieniu się przez Wisłę - zdobył przez zaskoczenie amfibię oraz kilka pistoletów maszynowych i amunicję, rozpraszając ogniem Niemców.
* * *
     Nie sposób jest jednak wymienić wszystkie walki, jakie stoczono na omawianym terenie w lipcu. Wiele z nich nie da się już dziś odtworzyć, a dotyczy to zwłaszcza małych potyczek i zasadzek, których na obszarze Rzeczypospolitej Partyzanckiej Kazimiersko-Proszowickiej było mnóstwo.

     A był to obszar znaczny, bo liczący ok. 1000 km. Kw. Granice "Rzeczypospolitej" na wschodzie dochodziły, a miejscami nawet przekraczały Wisłę, od Nowego Korczyna do Nowego Brzeska włącznie. Na północy - od Nowego Korczyna do Pińczowa włącznie linią graniczną była rzeka Nida. Na zachodzie - granica szła wzdłuż falistej linii, którą na północy wykreślały lizjery lasów podchodzące blisko Książa Wielkiego, a przekraczające w kierunku zachodnim linię kolejki wąskotorowej do Proszowic i nieco niżej na południowy zachód. Na południu granica biegła zygzakiem pomiędzy Proszowicami a Nowym Brzeskiem.

      Pierwszą znaczniejszą miejscowością, która została wyzwolona spod władzy okupanta i miała polskie władze cywilne i polski garnizon wojskowy było Nowe Brzesko, które już dwa dni później broniło swojej wolności i krwawiło od bombardowania nieprzyjacielskiego, ostatnia zaś Proszowice, odległe zaledwie o dwadzieścia kilka kilometrów od Krakowa.

      Na całym obszarze "Rzeczypospolitej" urzędowały władze polskie, wojskowe i cywilne, powiewały chorągwie narodowe, panował entuzjazm, wiara w szybkie wejście na te tereny wojsk radzieckich i polskich.

      W zasadzie cały teren "Rzeczypospolitej" znajdował się pod kontrolą i ubezpieczeniem zjednoczonych oddziałów występujących pod wspólną nazwą Armii Krajowej, z którymi ściśle współpracowały organa władzy cywilnej, jakimi były oddziały Polskiego Korpusu Bezpieczeństwa i Ludowej Straży Bezpieczeństwa.

     Władzę cywilną sprawowali członkowie Stronnictwa Ludowego. Teren północny pow. pińczowskiego, obejmujący kompleksy lasów chroberskich i takie wsie jak Młodawy, Chrobierz, Złota, Pełczyska, Stradów, Bugaj i in. był opanowany i kontrolowany przez oddziały Krakowskiej Brygady AL i współdziałające z nimi niescalone z AK oddziały BCh Maślanki.
* * *
     W sztabie Inspektoratu "Marii" zdawano sobie sprawę z powagi wypadków jakie w błyskawicznym niemal tempie rozegrały się, głównie na terenie Pińczowskiego i wschodniej części Miechowskiego. Także sztab okręgu wyrażał swoje obawy o przyszły los tego terenu.

     "Rzeczypospolita" cieszyła nas i była naszą dumą, ale równocześnie jej przyszłość wzbudzała obawy. Wiedzieliśmy bowiem, że Niemcy nie pozostawią wyzwolonych terenów w spokoju i swoim zwyczajem będą się mścić jak najokrutniej nad bezbronną ludnością. "Rzeczypospolita" rozsiadła się przecież na najbliższym już prawie zapleczu frontu i nie tylko uniemożliwiała im zaopatrzenie jednostek frontowych, ale zagrażała uderzeniem na tyły niemieckich wojsk i rozszerzeniem przyczółków na Wiśle, o które walczyły wojska radzieckie.

     Liczyliśmy się więc z możliwością rzucenia na zagrożony teren odwodowych jednostek npla. Za nimi, jak przewidywaliśmy, znów wkroczą odziały policyjne i rozpoczną pacyfikację. Może też dojść do wysiedlenia ludności, co znowu zagrażało poważnie planom powstańczym.

     Mimo, że wierzyliśmy wszyscy, że już wkrótce będzie "Pg" a następnie godzina "W", rozpoczynająca powstanie szukaliśmy środków przeciwdziałających kontrakcji niemieckiej.

     Przede wszystkim nasz wywiad i kontrwywiad oraz łączność konspiracyjna otrzymały rozkaz jak najszybszego alarmowania nas o zamierzeniach npla. Por. "Kmita" został odwołany całkowicie ze stanowiska d-cy "Skrzetuskiego" zdając tę funkcję por. "Żbikowi", a otrzymał zadanie poświęcenia się wyłącznie sprawom głębokiego wywiadu, w którym już tkwił od pierwszych dni lipca, dzięki przypadkowemu nawiązaniu kontaktów z gestapo miechowskim. Jako drugie zadanie otrzymał opanowanie siedziby gestapo miechowskiego, a zwłaszcza jego radiostacji i szyfrów, w momencie powstania, Do jego zadań należało też rozszyfrowanie siatki konfidentów. Wydano również zarządzenie na wypadek wysiedlania ludności, dotyczące przede wszystkim żołnierzy oraz nakaz przeciwdziałania pacyfikacjom, przy równoczesnym ograniczeniu działalności bojowej o charakterze zaczepnym.

     Wywiad inspektoracki, a w szczególności siatka "Kmity" uprzedził nas o groźbie spacyfikowania w najbliższym czasie Kazimierzy W., Działoszyc, Skalbmierza, N. Brzeska i Proszowic. O powyższym zostali powiadomieni natychmiast wszyscy dowódcy. "Kmita" miał polecenie opóźnienia w jakiś sposób zamiarów n-pla, jeśli będzie to możliwe.

     28 lipca została stoczona jeszcze jedna walka. Oto oddział por. "Dzięcioła", który po klęsce w Kozłowie biwakował w lesie Pogwizdów, otrzymał wiadomość od patrolu terenowego, że w Tunelu został dokonany zrzut broni, który Niemcy przechwycili i pilnują. Wysłany na bliższe rozpoznanie patrol AK pod d-twem "Kaliny" (Stefan Kwiecień) stwierdził, że zrzutu strzegą cztery posterunki z bronią maszynową. Oddział por. "Dzięcioła" natarł na rozeznanego npla i zmusił go do ucieczki. Partyzanci zabrali zasobniki zrzutowe i uratowali trzech skoczków wiszących na drzewach (m.in. jedną kobietę).

     Odbity zrzut okazał się zrzutem radzieckim, a uratowani skoczkowie wchodzili w skład 11-osobowej grupy kpt. Iwana Karawajewa. Przez pewien czas znajdowali się oni pod opieką i w gościnie oddziałów partyzanckich, którymi dowodził szef dywersji Inspektoratu kpt. "Ponar". Tam ich odwiedził inspektor "Bolko". Następnie skoczków przekazano do oddziałów AL "Tadka Białego".

     Walki na terenie "Rzeczypospolitej" dały impuls do podobnych wystąpień partyzanckich u najbliższych sąsiadów "Marii" i tak 27 lipca, oddziały placówki "Wacława" z Ujścia Jezuickiego i innych pobliskich wsi, położonych na prawym brzegu Wisły, zaatakowały posterunek policji ukraińsko-niemieckiejm w m. Dęblin n. Dunajcem i zdobyły go.

     Żandarmi z Dęblina dostali już nauczkę w Opatowcu, gdzie 15 lipca 1944 r. zostali zaskoczeni i rozproszeni przez OP krakowskiego Kedywu "Skok", wzmocniony jedną drużyną miejscowej placówki AK. W walce zginęło 3 Niemców, a po stronie partyzanckiej kpr. Rybka z OP "Skok". Pobita została również odsiecz złożona z Niemców i policji granatowej. W tej drugiej walce został zabity żołnierz placówki opatowskiej ps. "Pantera" (Roman Kłos), a ranny pchor. Benko z-ca d-cy "Skoku". Akcją dowodził ppor Belfort, d-ca "Skoku".

     Niemcy w odwecie zorganizowali silami batalionu faszystów ukraińskich pacyfikacją Opatowca w dniu 29 lipca, mordując mieszkańców, gwałcąc kobiety i paląc budynki. Na pomoc mordowanej ludności Opatowca przybyły oddziały podobwodu koszyckiego, a mianowicie oddział "Dominika Kasia" pod d-twem sierż. "Lota" Mieczysława Jańcza, pluton dyspozycyjny 1 (IV) 120 pp Pod d-twem ppor. "Oszczepa" - Stanisława Kopecia i oddział dysp. "Brzozy" pod d-twem wachmistrza "Lipy" - Stanisława Ciurlika, zmuszając ukraińsko-niemieckich SS-manów do wycofania się za Wisłę.

     Po drugiej stronie Wisły zaatakowały n-pla oddziały placówki "Wacława" pod d-twem Józefa Niejadlika, zadając mu duże straty i nękając ogniem na przeprawie przez całą noc. O świcie Ukraińcy pod d-twem oficera niemieckiego natarli na partyzantów i paląc wieś Ujście Jezuickie oraz mordując kilku jej mieszkańców, wycofali się z pola walki.

     Straty własne wynosiły 34 zamordowanych mężczyzn, kobiet i dzieci, w tym czterech żołnierzy AK, mieszkańców Opatowca i Ujścia Jezuickiego. Niemcy stracili w całej walce 63 zabitych i rannych (w tym oficera).

     30 lipca Niemcy w sile plutonu żandarmerii na autach zaatakowali znienacka, na szosie k. Proszkowic patrol przewożący, pod d-twem oficera broni Inspektoratu "Makara" - Leopolda Baudischa, granaty przeznaczone dla jednostki konspiracyjnej w m. Nagorzany. W krótkiej, nierównej walce zginęli pchor. "Magiera" (Ryszard Lodowski), strz. "Vis" (Jan Lubaszka) i kpr. Zajączkowski, zaś ranny został woźnica strz. Kobas.

     31 lipca maszerując na koncentrację Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego "Skała" oddziały "Grom" i "Skok", pod d-twem por. "Wierzby", przepędziły oddział Ukraińców pe-netrujący w tym czasie Proszowice.

     W tym samym czasie oddziały AL, znajdujące się w lasach chroberskich pod d-twem kpt. Zygmunta Bieszczanina, por. Borysa Zagnera i ppor. Antoniego Dobrowolskiego wyparły z m. Młodzawy Duże przybyły tam oddział Wehrmachtu w sile kompanii. Straty n-pla wyniosły 4 zabitych i 6 rannych, a ze strony partyzantów AL zmarł z ran, już po bitwie, jeden żołnierz radziecki (Dymitr Dołmatow). Zaalarmowane walką AL, okoliczne oddziały AK z podobwodu Pińczów, pośpiesznym marszem szły na m. Młodzawy z pomocą AL i zawróciły dopiero na wiadomość o wycofaniu się n-pla.

     Tak więc każdy dzień przynosił nowe walki, zwłaszcza na terenie wolnej "Rzeczypospolitej", które już teraz staczane były w jej obronie.

     W tym okresie należy jeszcze zarejestrować zwycięskie uderzenie oddziału ppor. "Jaxy" na ukraiński oddział SS, przeprowadzający pacyfikację w m. Janowice. Zginęło wówczas 5 Ukraińców, a kilku zostało rannych. Zdobyto broń i amunicję. Ten sam oddział rozbroił posterunek Wehrmachtu w Słaboszowie, zabijając jednego Niemca i zdobywając bez własnych strat 1 lkm, 18 kbk oraz amunicję i granaty.
* * *
     Walki toczone przez partyzantów w ostatnich dniach lipca na tyłach frontu wpływają na sukcesy wojsk radzieckich. Wojska 1 Frontu Ukraińskiego, które 28 lipca zajęły Przemyśl i Jarosław, 30 lipca rozpoczynają walkę o przyczółek na Wiśle, w rejonie Baranowa Sandomierskiego. Niemcy ściągają pospiesznie dywizje z zachodu i z mniej zagrożonych odcinków frontu wschodniego. Trwa zażarta walka o przyczółki. Front zbliża się jeszcze bardziej do obszaru wolnej "Rzeczypospolitej Partyzanckiej".

     Niemcy dobrze zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie im grozi z chwilą zdobycia przyczółków przez wojska radzieckie i dalszego przesunięcia linii frontu na zachód. Wówczas przedmoście, przy wzmożonej działalności partyzantów, łatwo może poszerzyć się o obszar "Rzeczypospolitej", a wojska niemieckie walczące na froncie mogłyby znaleźć się w zamkniętym kotle.

     Na dodatek odcięcie przez partyzantów dróg dofrontowych na kierunkach Miechów-Działoszyce i dalej Pińczów względnie Skalbmierz-Wiślica, a także na kierunkach Kraków - Brzesko Nowe - Koszyce - Opatowiec - Nowy Korczyn lub N. Brzesko - Kazimierza W. - Pińczów paraliżowało zaopatrzenie i przesunięcia wojsk niemieckich.

     W tajemnicy przygotowują więc Niemcy uderzenie na "Rzeczpospolitą" z dwóch zasadniczych kierunków, od Miechowa na Skalbmierz i Kazimierzę W. oraz od Krakowa poprzez Jaksice na Kazimierzę W. Chodzi o uderzenie koncentryczne na "stolicę" "Rzeczypospolitej", ośrodek władzy wojskowej i cywilnej - Kazimierzę Wielką.

     O koncentracji niemieckiej w rejonie Miechowa i Krakowa, sztab Inspektoratu wiedział wprawdzie niewiele, ale czując co się święci, powiadomił na kilka dni naprzód, o możliwości pacyfikacji ważniejszych miejscowości w obwodach Pińczów i Miechów dowódców pułków i komendantów obwodów, nakazując im zwiększenie gotowości bojowej. Z tych też względów sztab Inspektoratu i dywizji zmienia swoje miejsce postoju, przenosząc się z zanadto wysuniętej na południe i nie osłoniętej większymi lasami Koniuszy do m. Zielenice położonych w pobliżu lasów nasiechowskich.

     W nocy z 4/5 sierpnia zaniepokojony przemarszem kolumny pancernej na szosie miechowskiej (ubezpieczenia tej kolumny podchodziły pod czujki własnych ubezpieczeń, wysuniętych na zachód od m. Zielenice) - inspektor zarządza alarm i sztab Inspektoratu zajmuje nowe mp. w lasach nasiechowskich, mając w tym czasie jedynie kompanię "Kłosa" za osłonę.

     W tym czasie przybył do sztabu dywizji i inspektoratu płk "Garda" - Edward Godlewski, d-ca Grupy Operacyjnej "Kraków" ze swoim ścisłym sztabem i odtąd mp GO było łączone z mp 106 DPAK.

     Radiostacja GO pracowała już od dłuższego czasu na terenie Inspektoratu, zmuszana stale do zmian miejsca pracy, ścigana pomiarami niemieckich wozów goniometrycznych oraz idącymi w ślad za nimi oddziałami żandarmerii niemieckiej.

     26 lipca wieczorem, została nawet zaskoczona nagle obławą żandarmerii i własowców, podczas odbioru i nadawania pilnych depesz na swoim mp. w lasach klonowskich. Dzięki szybkiej orientacji i brawurowej postawie, obecnych akurat w tym czasie na inspekcji szefa łączności okręgu kpt."Kruka" i szefa łączności dywizji ppor. "Zawieruchy" (Franciszek Makuch), którzy ogniem broni maszynowej zatrzymali Niemców i w ten sposób osłonili wycofanie się obsługi ze sprzętem radiowym pod ubezpieczeniem drużyny osłony - zamiar Niemców opanowania radiostacji spełzł na niczym.

(Dokończenie w następnym numerze)

Bolesław Nieczuja-Ostrowski   

W 1968 we Wrocławskim Tygodniku Katolików (WTK) rozpoczął się druk opracowania dziejów "Kazimiersko-Proszowickiej Rzeczpospolitej Partyzanckiej". W czterech odcinkach gen. Bolesław Nieczuja-Ostrowski ps. "Bolko", "Tysiąc" (wówczas ppłk) opisał wypadki, które doprowadziły do jej utworzenia i walki w jej obronie.

Redakcja Internetowego Kuriera Proszowickiego Pragnie Podziękować Dyrekcji Katolickiego Stowarzyszenia "Civitas Christiana", która umożliwiła nam przedruk tak ważnego dla mieszkańców naszego regionu artykułu. Chcielibyśmy podziękować szczególnie p. Krzysztofowi Sterkowiec za wykonanie fotokopii artykułu oraz Pawłowi Kuleszy, który "zdigitalizował" materiał. Zapraszamy do lektury.

Artykuł pochodzi ze strony: Internetowego Kuriera Proszowskiego
Zapraszamy: https://www.24ikp.pl/skarby/rp44/wspomnienia/20140315wtk03kp_rp/art.php