Obrona radiostacji w Lesie Klonowskim i...
|
(fot. archiwum B. Nieczui-Ostrowskiego) |
25-08-2014
Łączność ze sztabem 106 DP jak i pomiędzy rozproszonymi oddziałami partyzanckimi podczas trwanie Rzeczpospolitej Partyzanckiej 1944 była bardzo ważnym elementem doskonale funkcjonującego organizmu enklawy wolności. Jednym z elementów tego "układu nerwowego" była radiostacja Okręgu krakowskiego AK, mając tego świadomość Niemcy nie ustawali w próbach wyeliminowania jej z działań polskiego podziemia.
Poniżej przedstawiamy kilka prób zlikwidowania opisanych przez uczestników walk: w Lesie Klonowskim - lipiec 1944, w miejscowości Dale k/Racławic - grudzień 1944 i w Łanach Nasiechowskich - styczeń 1945.
Pod tekstem znajduje się odnośnik do pliku PDF z zeskanowanymi maszynopisami tych relacji.
red.
Obrona radiostacji w Lesie Klonowskim, lipiec 1944 r. osłaniał oddział dywersyjno-partyzancki "Jaksy"
W lipcu 1944 r. po moim przydziale do radiostacji, która pracowała mp. Las Klonowski, zostałem włączony do bezpośredniej walki. Po alarmie, późnym popołudniem od strony szosy Miechów-Racławice w lesie rozległy się strzały.
Udałem się natychmiast do szałasu radiostacji, w pobliżu spotkałem dowódcę radiostacji por. "Zygmunta" z drugim osobnikiem, który niósł km. typu "Bren". Żołnierzem tym był jak się później okazało "Sawa" Franciszek Szarek. "Zygmunt" polecił mi, abym się udał razem z "Sawą" jako amunicyjny. Wziąłem torbę z 6 magazynkami do "Brena". Po wykonaniu skoku w kierunku Niemców otworzyliśmy ogień z zasłony przy sągu drzewa.
Atakujący nieprzyjaciel zaczął się wycofywać ostrzeliwując się chaotycznie. Niezależnie od naszej obrony wewnątrz lasu wracający patrol od "Jaksy" pod dowództwem "Czarnego" Henryka Niklewicza zaatakował nacierającego npla z flanki, tym samym zmuszając go do całkowitego wycofania.
W nocy nastąpiła zmiana mp. do lasu w Górach Miechowskich.
Obrona radiostacji w miejscowości Dale k/Racławic dnia 3 lub 4 grudnia 1944 r. osłaniał oddział dywersyjno-partyzancki "Olgierda"
|
(rys. archiwum B. Nieczui-Ostrowskiego) |
Dnia 3 lub 4 grudnia 1944 r. (poprawiono ręcznie na 17 grudnia) radiostacja pracowała (grała) w gospodarstwie p. Stobierskiego w Dalach k/Racławic. Osłaniał oddział dyw.-partyzancki "Olgierda" por. J.Malara. W godzinach popołudniowych zostaliśmy zaatakowani przez oddział Niemców jadących na furmankach w ilości od 10 do 15 furmanek (dokładnie nie ustalono). Stałem w tym czasie na posterunku alarmowym z szer. "Sitko" Zenon Siciński. Posterunek ten był pełniony przed gospodarstwem, w którym stacjonowała radiostacja. Plutonowy "Dąbek" przybył na kontrolę.
W tym czasie zza ogrodzonego żywopłotu wyjechały furmanki. My byliśmy ukryci za rogiem żywopłotu, a droga od lasu prowadziła w wykopie. Słyszeliśmy ruch furmanek nie widząc ich. Po wyjechaniu furmanek na teren płaski, spostrzegliśmy że są obsadzone przez Niemców. Natychmiast oddaliśmy serię z posiadanej broni maszynowej, aby powstrzymać jadących na furmankach Niemców i tym samym zaalarmować oddział ubezpieczający radiostację. Wywiązała się walka między nami a Niemcami.
Na skutek większej siły ognia i zaskoczenia działaniem, zmusiliśmy npla do odwrotu w popłochu na co wskazuje ucieczka furmanek na przełaj przez pole. Jakie były ofiary nie wiemy, były ślady krwi na drodze i w polu. Po pewnym czasie nastąpiła wymiana ognia między km npla z pod lasu, a naszym, strzelającym z górki na tyle zabudowań. W niedługim czasie z kierunku od miejscowości Dosłońce przybył konny patrol od "Jaksy", którego celem było wsparcie obrony radiostacji. Patrol ten przyprowadził "Czarny" H. Niklewicz.
Za udział w obronie bezpośrednio zagrożonej radiostacji otrzymałem pochwałę w rozkazie. Rozkaz Nr 56 106 Dywizji Armii Krajowej.
Opis walki w obronie radiostacji w dniu 14 stycznia 1945 r. w Łanach Nasiechowskich stoczonej przez oddział "Olgierda" i plutonu żandarmerii 106 Dywizji AK "Józwy" z SS. i niemiecką żandarmerią
|
(rys. archiwum B. Nieczui-Ostrowskiego) |
Przez kilka dni w pierwszej połowie stycznia 1945 r. radiostacja pracowała w Łanach Nasiechowskich w gospodarstwie p. Piotra Kowala. Obsługa radiostacji kwaterowała po drugiej stronie drogi w gospodarstwie p. Piotra Kubińskiego. Domy te znajdowały się w odległości 30 m i były przegrodzone skrzyżowaniem dróg w wykopie w wysokości dorosłego mężczyzny. Osłonę radiostacji pełniły: oddział partyzancki "Olgierda", rozlokowany w domach wzdłuż drogi w kierunku Nasiechowic i pluton żandarmerii 106 Dywizji AK "Józwy", rozlokowany w domach przy drodze w Łanach Nasiechowskich. W kierunku północnym przylegał do wsi las i w odległości 2 km za lasem przebiegała droga dofrontowa o ogólnym kierunku wschód-zachód Racławice - Skalbmierz - przyczółek sandomierski, który znajdował się w miejscowości Nowy Korczyn. Po drodze tej odbywał się stale ruch dofrontowy oddziałów i samochodów niemieckich.
W dniu 14 stycznia 1945 r. wczesnym popołudniem około godz. 13-tej nad pracującą radiostacją (grającą) przeleciał na bardzo niskim pułapie specjalny samolot goniometryczny Fliescherer Storch.
Natychmiast po zauważeniu samolotu ja, "Mały" i "Krzak" Kazimierz Kowalski wyskoczyliśmy na zewnątrz przed dom w którym kwaterowaliśmy biorąc km "bren", który był na wyposażeniu plutonu obsługi radiostacji. Przed domem był żywopłot - padliśmy natychmiast zajmując pozycję, gdyż zauważyliśmy na przedpolu w odległości 30m km. npla zajmujący stanowisko. Z lewej strony za stodołę przesunęła się niewielka grupa Niemców. Natychmiast otworzyliśmy ogień z km. zatrzymując pojawiającą się z bliskiej odległości od lasu tyralierę posuwającą się w kierunku domu, w którym pracowała radiostacja. "Krzak" skokiem udał się za stodołę strzelając w plecy przemieszczających się Niemców. Akcja nasza wywołała ogólną strzelaninę.
Wskutek obustronnej wymiany ognia dach słomiany domu, u którego progu zajmowaliśmy pozycję zaczął płonąć. Gdy amunicja w "brenie" została wystrzelana, wyrzuciłem granat obronny na skrzyżowanie dróg. Jak się później okazało, znajdowała się tam grupa Niemców dowodzących akcją. W tym czasie prowadziły ogień km. grupy osłonowej "Olgierda" strzelający wzdłuż drogi i od wschodu km. od "Józwy". Jak się później okazało, strzelający z flanki do zgrupowania npla pod lasem.
Akcja ta spowodowała, że Niemcy zaczęli się w pośpiechu wycofywać ostrzeliwując się chaotycznie. Z domu, w którym kwaterowaliśmy zaczęliśmy wynosić sprzęty. Drewnianego domu nie udało się uratować. Spłonął doszczętnie.
W niedługim czasie zauważono ruchy posuwającej się od strony Nasiechowic i od zachodu tyraliery. Zaczęliśmy zajmować na nowo stanowiska lecz okazało się, że są to ruchy naszych oddziałów terenowych spieszących nam z pomocą. Wieczorem zmieniliśmy mp. udając się do Dziewięciołów, radiostacja kwaterowała i pracowała (grała) w gospodarstwie p. Gajosa, gdzie 18 stycznia 1945 r. zostaliśmy zdemobilizowani. Broń poszła do ziemi.
Najazd Niemców na pracującą radiostację w Łanach Nasiechowskich w dniu 14 stycznia 1945 r. został zorganizowany prawdopodobnie przez Abwehrę na co wskazuje użycie samolotu goniometrycznego w momencie, gdy niemiecka grupa operacyjna opuszczała samochody na szosie i udawała się w las.
Użycie oprócz gestapo miechowskiego sił SS. z Krakowa przeszkolonych do walki z partyzantami, jak również wcześniejsze namierzanie radiostacji przez samochody goniometryczne kursujące na szosie rokadowej Kraków - Miechów i dofrontowej Miechów - Skalbmierz dowodzi, że działanie to zostało zaplanowane przez sztab niemiecki 4 Armii Pancernej, a miało na celu oczyszczenie strefy na zapleczu frontu w momencie ruszania ofensywy rosyjskiej.
Należy zdawać sobie sprawę, że grupa bojowa posuwająca się w drugi dzień ofensywy po drodze rokadowej, posiadała na to specjalny priorytet wysokiego dowódcy niemieckiego, tym bardziej że w rejonie Chroberz - Nowy Korczyn Rosjanie w dniu 14 stycznia 1945 r. po drodze Skalbmierz - Racławice w ogólnym kierunku na Miechów - Słomniki wprowadzili 59 armię, o czym sztab niemiecku musiał wiedzieć.
red.
skany prezentowanych relacji:
|
|
|