Stary! Nie kręć gitary ... i nie zawracaj kontramary!
    Dzisiaj jest niedziela, 18 listopada 2024 r.   (322 dzień roku) ; imieniny: Klaudyny, Romana, Tomasza    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / o godce... (Z.Grzyb) / Stary! Nie kręć gitary ... i nie zawracaj kontramary!
O G Ł O S Z E N I A


Stary! Nie kręć gitary ... i nie zawracaj kontramary!

(fot. zbiory autora)

Proszowice, 4-10-2017

A ty stary nie kręć gitary, ściulaj la, ściulaj la, la
Nie zawracaj kontramary, ściulaj la, ściulaj la, la

     Wielu z nas zapewne śpiewało tę piosenkę, a większość - podczas wesel, lub imprez towarzyskich - przynajmniej ją słyszało. Niewielu chyba jednak wie, co te słowa oznaczają, więc postaram się je "rozszyfrować".

     Niestety, nadeszły takie czasy, że zmienia się nasza towarzyska obyczajowość i odchodzi do lamusa również wspólne śpiewanie za weselnym lub biesiadnym stołem.

     W czasach mojej młodości, inaczej niż obecnie, kiedy zespół muzyczny gra za z góry ustaloną cenę, weselni muzykanci nie negocjowali z młodymi lub gospodarzami zapłaty za granie na weselu czy wieczorku, ale godzili się, że wystarczy im to, co otrzymają od uczestników imprezy. Kiedy "muzyka" grała "na podłodze", to drużbowie, starostowie, ale również i inni "zamawiali" sobie lub z dedykacją dla kogoś upatrzonego "kawałki", płacąc z góry "muzyce" za zagranie tego utworu. Kiedy muzykanci zauważyli, że jakoś jest mało chętnych do "zamawiania", po prostu "ucinali kawałek" i ten, kto znalazł się bezpośrednio "przed muzyką" oczywiście czuł się zobowiązany do zamówienia kolejnej piosenki. Pary "na podłodze" "hulały" przemieszczając się wokół "podłogi", licząc się z tym, że i im też "muzyka" "utnie", więc i finansowo musieli być na to przygotowani. To była sprawa honorowa i ten, kto unikał znalezienia się w kolejce przed "muzyką", musiał liczyć sie z kpinami lub docinkami innych tańczących, że "biydok na weselu śturcho na boku".

     Oczywiście nie brakowało przyśpiewek "przed muzyką". Zwykle były "żartobliwe", chociaż zdarzały się również takie, które "docinały" konkretnej osobie. Z tymi przyśpiewkami różnie bywało. Niektórzy mieli ładny głos i melodyjnie śpiewali, więc i miło było ich słuchać. Gorzej było, jeżeli pojawili się delikwenci, którym śpiewanie, mimo ich najszczerszych chęci, wychodziło średnio. Wówczas inni pokpiwali, że delikwent "troche śpiywo, troche godo", ale skoro płacił, lub płaciła, więc byli tolerowani.

     Biesiadnicy byli też dobrymi obserwatorami i jeżeli zauważyli, że jakiś "pon" nie tańczy, ale siedzi lub stoi przy "muzyce", nie dokłada się finansowo "na grajków", więc go trochę "skubali". W jaki sposób? Zwykle któraś z uczestniczek pośpiewała sobie przed "muzyką" a na zakończenie delikwent mógł usłyszeć np. takie wyśpiewane słowa: "A ten stryjek Jasiek, ino sie bogaci, kiej jo se spiywała, łón za mnie zapłaci". I wywołany "stryjek Jasiek" rad nie rad, musiał zapłacić muzyce, jeżeli nie chciał być obiektem kpin i docinek. Był też inny sposób na zapłatę dla muzyki: "Nie bede śpiywała, jus mi sie nie klei, teroz zaspiywojmy, wszyscy po kolei".

     Wiejskie wesela bywały huczne, zwykle dwudniowe, ale i trzydniowe się zdarzały. Urządzane były w domach państwa młodych. Ponieważ gości było dużo, trudno było ich pomieścić w izbach, więc podłoga do tańczenia była usytuowana na polu. Kiedy gościom podawano posiłki, więc "muzyka" przenosiła się z pola do izb i w izbach ogrywała gości, ale także biesiadnicy, po skonsumowaniu posiłku, pokrzepiając się "wodą rozmowną" chóralnie śpiewali biesiadne piosenki i przyśpiewki. Jedną z takich piosenek była ta, w której właśnie są słowa "A ty stary nie kręć gitary, ściulaj la, ściulaj la, la, nie zawracaj kontramary, ściulaj la, ściulaj la, la". Parędziesiąt albo nawet paręnaście lat temu słowa te były dla wielu zrozumiale. Teraz obawiam się, że niewielu by potrafiło prawidłowo wyjaśnić ich sens. Samemu mi zajęło trochę czasu, nim dotarłem do źródeł tych sformułowań.

     Cóż zatem jest to "kręcenie gitary"? "Kręcenie (nakręcanie) gitary" to w tym przypadku nic innego jak jej strojenie. Podobnie przecież nakręcamy/kręcimy zegar lub zegarek aby "chodził", o ile oczywiście posiadamy taki, w którym mechanizm napędzany jest naciągniętą sprężyną.

     Do potocznego słownictwa krakowskiego ten zwrot wszedł od przypadku pewnego grajka, który zamiast grać, ciągle gitarę kręcił, denerwując tym chcących posłuchać muzyki. Stąd określenie, "nie kręć gitary" czyli "nie kombinuj", "nie ściemniaj", "nie oszukuj", że potrafisz grać! A potem idiom ten pozostał, jako oznaczający właśnie "kombinowanie", "oszukiwanie", "mijanie się z prawdą".

     Kiedy w Krakowie wybudowano Teatr Stary a potem Teatr Słowackiego, to - podobnie zresztą jak dzisiaj - aby obejrzeć spektakl trzeba było wykupić "markę" lub "marę" czyli bilet. Źródłosłów ten sam, co z "marką pocztową", czyli obecnym "znaczkiem pocztowym. "Markę" lub "marę" przy wejściu do teatru oddawało się bileterowi. Ale zdarzało się, że w czasie antraktu (przerwy) w przedstawieniu ktoś musiał na chwilę opuścić budynek teatru, a potem do niego powrócić. Bileter wręczał osobie wychodzącej "kontramarę" lub "kontramarkę", którą przy powrocie należało mu zwrócić.

     Bilet (czyli "marka") do teatru w owym czasie do najtańszych nie należał, a w teatrze, aby w towarzystwie zaistnieć, wypadało się pokazać. Ówcześni studenci krakowscy też w teatrze chcieli się pokazać wybrankom swojego serca, a że do najbogatszych nie należeli, więc wpadli na pomysł, aby złożyć się w kilku, po parę "cioków" (bilonu o niskiej wartości) i kupić bilet. Na ten bilet składało się zwykle tylu studentów, ile antraktów miało przedstawienie. Na początku antraktu zwykle pierwszy z nich, kiedy już pokazał się wybrance, "musiał" nagle wyjść na zewnątrz. Bileter wręczał mu wówczas "kontramarę". Oczywiście na polu czekał na niego kolega, aby przejąć "kontramarę" i z nią wejść na przedstawienie. Później spiskowcy opowiadali sobie te części przedstawienia, które widzieli.

     Wszyscy byli zadowoleni, do czasu, aż bileterzy się połapali w tym procederze i próbowali jakoś temu przeciwdziałać. Nie było monitoringu, więc trudno było im udowodnić, że akurat powraca nie ten, który wychodził. Wykłócali się, że "kontramara" jest "zawracana" (przekazana innej osobie), ale zwykle, dla świętego spokoju, z sympatii dla studenciaków, machali ręką. Ale powiedzenie "zawracać kontramarę" weszło do języka krakowskiego, jako synonim "kombinowania", ale o życzliwym zabarwieniu emocjonalnym.

Ale co ze znaczeniem słowa, śpiewanym jako "ciulaj la,la", "tiulaj la la" lub "ściulaj la, la".

     Spotykałem się z różnymi znaczeniami tego zwrotu. Jedni uważają, że słowo "tiul" w okresie wojen Turcji z Rzeczpospolitą zostało przejęte od Turków, którzy słowa "tüll" (welon) używali jako nazwy zawoju na głowach. A skoro w czasach Sobieskiego "laliśmy" ich równo, to niewolnik turecki pogardliwie określany był właśnie jako "tiul". Zresztą właśnie te zawoje zabrane Turkom żołnierze Rzeczypospolitej używali jako onuce, bądź wyciory do broni palnej.

     Innym źródłem pochodzenia tego słowa była mowa starolechicka, gdzie "t'ul", "t'ula" oznaczało osobę nieporadną, miękką, gamoniowatą. Stąd też określenie "cielę", m.in. na potomka naszej poczciwej krasuli.

     Nieważne zresztą skąd pochodzi to słowo, ale na ziemiach polskich, w odniesieniu do człowieka ma pejoratywne znaczenie. Na Śląsku "ciul" jest mocno obraźliwym określeniem, podobnym do określenia "buc" u Krakowiaków, natomiast w innych regionach ma znaczenie mało dosadne. A od rdzenia "ciul"/"t'ul" w naszej gwarze pojawiło się kilka innych określeń, np. "ciulnąć" - walnąć, uderzyć, "wyciulać" - oszukać, zrobić w konia, "ociulać" - czyli ogłupieć, zgłupieć i właśnie "ściulać" lub "ciulać stąd"- czyli spiep..., spadać, inaczej mówiąc twarde określenie na "oddal się", "odejdź stąd szybko.

Czyli wiadomo już, co znaczy cytowany fragment tej popularnej biesiadnej przyśpiewki.

     Jednak "z biegiem lat, z biegiem dni" znaczenie słów się zacierało, więc ze zbitek dwóch słów z tej piosenki pojawiło się nowy idiom, którego znaczenia chyba nie muszę objaśniać, czyli "zawracanie gitary" lub jeszcze późniejsze, przerobione na "zawracanie dupy". Trochę jest bez lingwistycznego sensu, ale określenie to na stałe zadomowiło się w naszej gwarze.

Zbigniew Grzyb "Wiślon"   



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Tańcz, zanim muzyka się skończy.
Żyj, zanim Twoje życie się skończy.
(cytaty bliskie sercu)
18  listopada  poniedziałek
19  listopada  wtorek
20  listopada  środa
21  listopada  czwartek
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ