Laurencja Kufel*
    Dzisiaj jest niedziela, 18 listopada 2024 r.   (322 dzień roku) ; imieniny: Klaudyny, Romana, Tomasza    
 |   serwis   |   wydarzenia   |   informacje   |   skarby Ziemi Proszowskiej   |   Redakcja   |   tv.24ikp.pl   |   działy autorskie   | 
 |   M.Fatyga   |   zrzęda p.   |   A.Powidzki   |   H.Pomykalski   |   Z.Grzyb   |   W.Nowiński - wrześniowe...   |   Magda K.-G. - prawo dla...   | 

serwis IKP / działy autorskie / o godce... (Z.Grzyb) / Laurencja Kufel*
O G Ł O S Z E N I A


Laurencja Kufel*


Proszowice, 12-02-2018

     Laurencja Kufel - tak się nazywa jedna z moich znajomych. Nie tylko mnie intrygowało, skąd się wzięło takie ładne ale wyszukane imię u starszej pani, która od dziecka pracowała na roli, najpierw jako dziecko rolnika, potem wspólnie z mężem we własnym gospodarstwie, a teraz, od kilku lat pomaga swoim dzieciom.

     Przy różnych okazjach próbowaliśmy ją o to podpytywać, ale indagowana, zwykle machała ręką i odpowiadała: "może kiedyś, może kiedyś".

    Ale nie tak dawno, podczas biesiady, przy "rozmownej wodzie" dała sie namówić na zwierzenia. Oto jej historia, godką krakowską opowiedziana.

"Jå sie ŭrodziēła påre låt po wôjnie. Wiēcie jak to wtēndy było. Wsēndzie biēda, ale trza se było jakôsik radzić. Mój ôciec miåł påre morgów pola, w chlēwie troche gadziny, w stajni påre kõni, na ôkole spôro ptåstwa låtało, w chałupie ståtków nie brakõwało [...] a i przyôdziēwa na nås nie była jakôsik strašnie lichå. Ôciec staråł sie, jak móg, wiēnc i biēda nåm w ôcy nie zaziērała. Ale jakôsik tak sie dziåło, ze ôjcowie długo nie mieli dzieci. Nårešcie, po påru låtach jå sie ŭrodziēła. Ale tēz kiej mama miała sie ôzwiăzać, to tēz było inacy niźli teråz.

Teråz to brzēmiēnno zawiezo do špitala, na pôrodówke, a wtēndy trza było pôród ôdebrać w chałupie. Mama była przy låtach i piērwiåstkom, wiēnc i kurowoderów było co nie miara. Kiej cas juz nådsed, to przyrychtówali biåłe płachty, prześcieradła, gorăco wôde i przywołali akušierke, tako miejscôwo babe, chtórå znała sie na tym i miała na choróbska ôzmaite ziółka. Kõniec, kõńców, ŭrodziēła sie jå, bez wiēnksych problemów. Ôciec, kiej sie dôwiedziåł, to trzy dni świēntówåł.

Po påru niedzielach, duchēm trza mnie było ôkrzcić. Wtēndy tēz było inacy niźli teråz. Teråz, to krzco na mszy, przed ôłtarzym, a wtēndy kumôtry sami wziēni dziecko, zawieźli do kôścioła i w babińcu** ksiădz pokropiół, nadåł imie i wpisåł do ksiēngi. Matka, kiej była w połogu, to ni mogła nikaj sie rusać z chałupy, aze dziecka nie ôkrzciēli, bo takå w połogu, bez ôkrzconego dziecka, znacy nie ôcysconå, to mogłaby jesce jakisik ŭrok rzucić. Taki to był zabobon.


Ôciec sprawiół wielgie krzciny. Wieprzka zašlachtówoł, wēndlin narobiół. Mama z babusiom placków napiekli, prazuchów i innego jådła nagôtówali i zaprosiēli gôści. Ale kiej jå sie ŭrodziēła, to była zima, a w dziēń moich krzcin, to była na pôlu takå sapramuckå kurzåwa, ze ani świata nie było widać. Wiēnc zjēzdzali sie wszyscy wceśni, zeby za widôka jako sie dowlēc do nås i nie pobłădzić. I tak sie zjēzdzali i zjēzdzali, a co chtóry przyjechåł, to go ôciec gôściół jak ino móg i na ôzgrzēwke zawse côsik jēm nalåł do strzópka, a jak jēm nalåł, to i inksi tyz wôłali. I tak sie gôściēli, gwarzyli, śpiēwali i było wesoło. Mało co nie zapõmnieli, ze cas z dzieckiēm do plebåna jechać.

Kiej sie spôsztrzegli, ze cas mijå, to ôciec duchēm do stajni pôleciåł, kõnie poŭbieråł, bo sånki juz wyrychtówåł i wymôscone sianēm cekały pod wôzówkom. Mnie wsadziēli w pôduski, ôkrynciyli, ôpatulēli w chuste i kumôska wziēna mnie przed siebie. Troche było kŭrowoderu, zeby kumôtra z kumôskom wsadzić na sånki, bo i kõnie fisiówały i kumõtry chycõne decko były, ale jakôsik sie zapakówali: ôciec z przodka a kumôter z kumôskom na tych sånkach, na ôciepce siana, ze mnom na pôdołku, tyłēm do kõni siedzieli. I tak pôjechali ze mnom do kôścioła. Kiej jå juz wåm piērwy gådała, mamusia musiała ôstać sie doma, bo casu, kiej mnie nie ôkrzciēli, niē môgła iś do kôścioła.

A gôście, co ôstali sie doma, dali się bawiēli.

Nie minēła jesce cåłkå gôdzina, kiej sie juz wróciēli. Ôciec pôsed ôsprzonc kõnie, a kumôtry wleźli do chałupy.

- Gådåjcie, jakzeście ôkrzciēli to dziecko - pytå mama już ôd proga - bo w tych nerwach, to wåm nawet nie powiedziała, jak krzcić!

- Eee - gådå krzesny - kiej nås plebån zapytåł: jak dziecku dać na imie, to jå gådåm: Wawrzon, inacy Wawrzek niech bēdzie.

Mama stanēła słupēm, kiejby jo šlag trafiół. Zdarła chustecke z głowy, chyciēła sie za włosy i nåcyna staršnie fôrykówać.

- Ô Matko Bôsko jedynå, Józefie Świēnty, chēba wås PomBóg ôpusciół, jakzeście ciućmy te dziołche ôkrzciēli - ôbolēwała. - Ô matko, matko, skåranie bôskie, ôchlaptusy jedne, ôbzarły sie i teråz z dziołchy ludzie se pośmiewisko zrobio.

Nåjpiērw w izbie stała sie cisa, kiejby makiēm zasiåł. Ale pôźni wsyscy nåråz nåcyni gdåkać jedēn przez drugiego. Ale dziadek, akurant niepijăcy, wzion sprawy w swoje rēnce i na spôkojnie nåcēni radzić co dali, bo przecie dziołcha ni môze mieć Wawrzyniec na imie. Uradziēli duchēm sie wrócić do ksiēndza, zeby co na to poradziół. Mama pôleciała do ôjca, zeby konie znoł wprzăgnół do sånek. Wróciēła sie, jakôsik przyôdzioła, wziēna dziadka i z ôjcym pôjechali na plebanie.

Gådajo ksiēndzu co i jak. Ksiădz sie zafrasówåł i gådå, ze kiej juz råz ôkrzciół, to miēniać już ni môze, bo imie u Boga zapisane. Môze ino je miēnić z mēnskiygo na babskie, ale imie Wawrzyniec na babskie przerobić sie nie då, bo ni ma babskiego Wawrzyńca. Ale dziaduś z ôjcami błagali go, zeby co wymyślół, bo dziołcha z imiēnim Wawrzek, to bēdzie ino na ludzko ôstude.

Ksiădz sie namyślåł, namyślåł i w kõńcu ôrzēk, ze imiēnio juz miēnić ni môze, ale w tych warunkach môze troche pôcyganić. Ôdpowiedniēm do polskiego Wawrzyńca jes łacińskie imie Laurēnty abo Laurēncyjusz. A wtēndy babskom ôdmianom bedzie Laurēncyjå i tak wzion w ksēndze zmiēniół.

Jag widzicie, tak jå sie ôstała Laurēncyjom, a nie jak se mama umyślała po mojym urodzeniu, ze bede Margośka".

Zbigniew Grzyb   


*Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest wytworem wyobraźni autora, przypadkowe i nie zamierzone z jakimikolwiek wydarzeniami rzeczywistymi.

** Babiniec, albo inaczej kruchta - część kościoła, przedsionek usytuowany przed głównym wejściem, niekiedy również przed bocznym - do naw lub zakrystii. Najczęściej wydzielona jest wewnątrz kościoła, choć może być w formie przybudówki wyraźnie wyodrębnionej z bryły budynku.


Słownik godki krakowskiej: www.wislon.tv - Jak wymawiać poszczególne głoski:

Åå - (a/o) ułożyć usta jak do "a" a wyartykułować "o" - wymowa zbliżona do "o" literackiego.

Ă ă - (ą/on) ułożyć usta jak do "ą" a wymówić "on" - wymowa zblizona do "on" literackiego.

Ēē - (e/y) usta jak do "e" a wyartykułować "y" - wymowa zbliżona do "y" literackiego.

Ôô - (ło) wymawiać "ł" krótko, "o" dłużej.

Õ õ - (łó) wymawiać "ł" krótko, "ó" dłużej.

Trz, trz - wymawiać jako "cz".

Šš - (Sz') miękkie "sz", zbliżone wymowa do "ś".

Ŭ ŭ - (łu) wymawiać "ł" krótko, "u" dłużej.

Ž ž - sz/rz - "sz" a w mniejszym stopniu "rz" zwykle na końcu wyrazu, przed następnym zaczynającym sie na "ma", "na" ale też w środku wyrazu przed "y", "e", "a".



idź do góry powrót


 warto pomyśleć?  
Tańcz, zanim muzyka się skończy.
Żyj, zanim Twoje życie się skończy.
(cytaty bliskie sercu)
18  listopada  poniedziałek
19  listopada  wtorek
20  listopada  środa
21  listopada  czwartek
DŁUGOTERMINOWE:
PRZYJACIELE  Internetowego Kuriera Proszowskiego
strona redakcyjna
regulamin serwisu
zespół IKP
dziennikarstwo obywatelskie
legitymacje prasowe
wiadomości redakcyjne
logotypy
patronat medialny
archiwum
reklama w IKP
szczegóły
ceny
przyjaciele
copyright © 2016-... Internetowy Kurier Proszowski; 2001-2016 Internetowy Kurier Proszowicki
Nr rejestru prasowego 47/01; Sąd Okręgowy w Krakowie 28 maja 2001
Nr rejestru prasowego 253/16; Sąd Okręgowy w Krakowie 22 listopada 2016

KONTAKT Z REDAKCJĄ
KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ         KONTAKT Z REDAKCJĄ